18 mar 2012

Leopold Tyrmand - Dziennik 1954 (fragment - o socrealizmie i odbudowie Warszawy)

Leopold Tyrmand - Dziennik 1954 (fragment o socrealizmie i odbudowie Warszawy)
13 Luty
(...)
Warszawa jest terenem dziwnych zmagań. Pisałem o tym dużo w Tygodniku Powszechnym i mimo że cenzura kastrowała sens wywodu, odzew był zdumiewający. Polska zafascynowana jest odbudową Warszawy i komuniści robią świetny interes na utożsamianiu swych czynów z pragnieniami narodu. Na pewno mają rację, gdy twierdzą, że nikt inny poza nimi, nie zdobyłby się a tak kompleksowy wysiłek w tej mierze: koncentracja wszystkich środków w wytwórczych w rękach państwa okazała się w danym wypadku pomocą, a nie przeszkodą, przynajmniej w wymiarze materialnym. Ale jest w tym i cena: przerażająca homogeniczność koncepcji, na którą społeczeństwo nie ma żadnego wpływu. Że zaś dom, ulica, miasto to nie obraz, na który można nie patrzeć, gdy się nie ma ochoty, trudno jest w tej chwili ustalić, co jest zyskiem, a co stratą Książki pójdą kiedyś na makulaturę, ale domy zostaną i będziemy z nimi żyć przez stulecia. Nazwiska aktualnych politruków od architektury – Minorski, Goldzamt, Sigalin, Skibniewski – popadną w zapomnienie, lecz ich serwilizm wobec pozaarchitekturowych idei będzie straszyć nasze wnuki. Wobec architektów, którzy jeszcze przed wojną zaczynali odciskać swoje nazwiska na międzynarodowej arenie, komuniści zastosowali skuteczna miksturę przymusu z przekupstwem; tylko niewielu umiało się jej przeciwstawić. Podziały są wyraźne: różni Pniewscy tyją na rządowych faworach i wznoszą coś, na co się nie chce spoglądać, Jerzy Sołtan nie zbuduje niczego i wegetuje na nauczycielskiej posadce; pomiędzy tymi dwoma biegunami lawiruje Jerzy Hryniewiecki z kilkoma satelitami, a co z ich kunktatorstwa wyniknie, nie wiadomo.
Natomiast po wojnie, gdy komuniści mieli w głowie tylko polityczną rozgrywkę i władzę, sławny architekt polski Maciej Nowicki – współtwórca gmachu ONZ w Nowym Jorku – i Le Corbusier postanowili rozpisać konkurs na międzynarodową odbudowę Warszawy i zaprosić wszystkich Niemeyerów, Aalto, Saarinenów do współpracy. Urbaniści rozprawiali o jedynej okazji w dziejach, o rekompensacie za kataklizm, o największym w historii uzbrojonym terytorium miejskim pod całościowe planowanie, o odwróceniu Warszawy frontem do Wisły, o najpiękniejszym mieście świata, jakie powstanie w wyniku takiego przedsięwzięcia. Nie wiadomo, co by z tego wynikło, ale szybko stało się wiadome, że co dotyczy Warszawy, decyduje się w Moskwie. Zamach an prawdziwa internacjonalizację upadł, odbudowa potoczyła się drogami starego urbanistycznego grzechu, to znaczy ze skarpy na zachód, czyli tak jak uprzednio, od rzeki ku mazowieckim płaszczyznom, czyli na przekór pryncypiom, które dały piękno Rzymu, Paryża, Pragi, Budapesztu – miastom zdobnym w rzekę. Niebawem zaczęły się dobroduszne rekonstrukcje: Krakowskie Przedmieście – w istocie jedna z najpiękniejszych ulic Europy – Nowy Świat, założenie pałacowe Senatorskiej, Miodowej, Długiej, Mariensztat, Stare Miasto. Po czym na Muranowie, pomyślanym, jako architektura osiedlowa, zaczęto „uszlachetniać”, przylepiać gzymsy, fryzy, kapitele jak brody, brwi i wąsy Nabuchodonozora w małomiasteczkowym teatrze. Po czym wtoczył się walec socrealizmu, polityka wkroczyła z całą mocą w ramy śródmieścia, pogrzebano nowoczesną urbanistykę z jej nowoczesnymi koncepcjami centrum i banlieue czy corbusierowskiego wertykalizmu; w ich miejsce odgrzano koncepcję Haussmanna, tylko zmodyfikowaną po marksistowsku: o ile Haussmann wyburzył Paryż, aby wtaczać weń armaty przeciw rewolucyjnym demonstracjom, o tyle komuniści postanowili zreorganizować zabudowę w imię przestrzeni użytkowej dla pseudorewolucyjnych, w gruncie rzeczy wiernopoddańczych manifestacji, pierwszomajowych i październikowych. Czyli w miejsce dla imponujących i obezwładniających pochodów, otoczone mieszkaniowymi ulami, skąd komunistyczne termity machać będą chusteczkami przewalającym się pod ich termitierami tłumom i transparentom. W ten sposób powstał MDM, kamienny tort, pokryty balkonami z głazów, obwieszony szesnastometrowymi słupami kolumn, pomiędzy monumentalnością kapiteli wietrząca się pościel i pomordowane na niedzielny obiad kury. MDM powitany został w prasie, jako arcydzieło „lekkości i potęgi”. Napisałem w Tygodniku, że jest to architektura trzeciorzędnych banków i towarzystw asekuracyjnych w Berlinie i Londynie, tylko gorsza, bo o lichej tektonice ceglanej, dowodzącej ubóstwa poprzez pretensje do georgiańskiej wytworności, zupełnie nie w polskiej tradycji, która zawsze upatrywała prawdziwą elegancje w dobrych tynkach. Cenzura wycięła trzy czwarte artykułu, ale to co zostało, wystarczyło, by liczni architekci klepali mnie porozumiewawczo po plecach.
(...)

15 mar 2012

KwieKulik - Sztuka i teoria ilustrowana przypadkami życiowymi, czyli SZTUKA Z NERWÓW

Zofia Kulik, Przemysław Kwiek

Rozmawiała Maryla Sitkowska
Warszawa 1986 - 1995

AWANGARDY

MS - Czy pojęcie awangardy było dla was znaczące? Jak w ogóle teraz zdefiniować to pojęcie, co to jest w naszych czasach?

PK - Na początku uściślenie. Awangarda jest wtedy, kiedy kogoś obchodzą w sztuce poprzednie lub istniejące ustalenia: jak ma być, jakimi metodami to osiągać - i znajduje to wyraz w jego działalności lub jest jej motorem. Jeśli kogoś takie paradygmaty nie obchodzą, to choćby najdziksze rzeczy robił, to nie ma tu mowy o awangardzie, choć może być mowa o nowości czy oryginalności. A teraz co do nas. Tak, pojęcie awangardy bardzo było dla nas znaczące i jest nadal. Było znaczące zwłaszcza wtedy, kiedy było wyraźne odniesienie, w s t o s u n k u d o c z e g o ta awangarda ma być awangardą. Oczywiście - w stosunku do tradycyjnej sztuki, o której myśmy tu mówili, do tej "formy zamkniętej". Wtedy, kiedy tamte formy były bardzo silnie lansowane, miały swoje przedstawicielstwo w życiu instytucjonalnym czy związkowym, wtedy oczywiście cała awangarda była awangardą, funkcjonowała elegancko i wiadomo było, o co chodzi. To co się od dadaizmu, futuryzmu, Rosjan, Duchampa jeszcze ciągnie, od Bauhausu, Le Corbusiera... Właśnie na początku lat siedemdziesiątych, jak mówiłem, myśmy się spotkali z tą awangardą, która jeszcze chciała palić muzea, swoje własne prace paliła - jak krąg wrocławski w swoim czasie, Ludwiński, niektórzy uczestnicy "Zjazdu Marzycieli". Kantor również.

14 mar 2012

JEDYNY DYPLOM, JAKI MAM, TO ZWOLNIENIE Z WIĘZIENIA - ZBIGNIEW LIBERA

Gdy zwróciliśmy się do ciebie z propozycją napisania wstępu do książki Illicha - do czego ostatecznie nie doszło z powodów logistycznych powiedziałeś, że doskonale nas rozumiesz, bo gdybyś ty wydawał Odszkolnić społeczeństwo, to też chciałbyś, żeby wstęp napisał Zbyszek Libera. Czemu?

Zbigniew Libera jest najlepszym przykładem, jaki mógłbym podać, kogoś, kto osiągnął pewien przyzwoity poziom intelektualny właściwie bez pomocy szkół. Nie mogę przedłożyć żadnego dyplomu. Przygody ze szkołami jakoś mi się nigdy nie udawały. Jedynym dyplomem, którym mógłbym się ewentualnie pochwalić, jest zwolnienie z więzienia. Jak się już znalazłem w tym więzieniu, to bardzo szybko zorientowałem się, że właściwie ono się wcale nie różni od szkoły. Przynajmniej teoretycznie, nawet wobec więźniów politycznych, więzienie ma służyć resocjalizacji. W związku z tym klawisze spełniają funkcję nauczycieli. Masz tam oddziałowego i wychowawców. Nigdy nie mogłem zrozumieć, na czym właściwie polegać miała resocjalizacja więźniów politycznych, czyli ludzi wyjątkowo dobrze już zsocjalizowanych. Być może właśnie na desocjalizacji. W zasadzie może dwa razy rozmawiałem z tym moim wychowawcą. Raz o tym, że on by chciał, żebym robił więzienną gazetkę ścienną, i stanowczo odmówiłem. A drugi raz, gdy mnie ukarał za kolportowanie L’Osservatore Romano.

7 mar 2012

Maciej Miłobędzki - W poszukiwaniu tego, co jest

"Nie można kochać domu, który nie ma swojego oblicza i gdzie kroki nie znajdują swojego kierunku i sensu."
Antoine de Saint-Exupéry, Twierdza

Wnętrze, które znam od zawsze. Wysokie, wąskie okna o pionowym podziale. Delikatne, smukłe, lekko zaoblone ramy z lakierowanego na biało drewna są obok mosiężnych modernistycznych klamek jedynym perfekcyjnie wykonanym elementem. Nisko osadzone parapety z terazzo zachęcają do tego, by na nich usiąść. Położona niedługo po wojnie podłoga z niewysuszonych sosnowych desek tworzy wytartą, pofałdowaną fakturę, poprzecinaną rysunkiem szpar i dziur po sękach. Nakładane latami warstwy pasty, wydobywają głęboki kolor, satynowy miękki poblask, rysunek słojów i charakterystyczny zapach. Podłoga jest zawsze ciepła. Dobrze nauczyć się chodzenia po niej - trzeba uważać na drzazgi i znać deski intensywnie skrzypiące. W japońskich domach trzeszczące deski sygnalizują obecność intruza. Nauczyłem się chodzić tak by zwracać na siebie uwagę, lub przeciwnie - pozostać niezauważonym. Spod warstwy klejowej farby ścian i sufitu wystają "wytarte" ziarna piasku. Ślizgające się po ścianie światło pomaga dostrzec jej fakturę i głębię. Wtajemniczeni mogę dostrzec ledwie widoczne zarysy koni, samolotów - ślady batalistycznych rysunków murarzy. Tynki mają charakterystyczny zapach, który wzmaga się, kiedy jest wilgotno. Miejscami wystają metalowe narożniki, które szczególnie silnie podkreślają chłód murów. Ich dotykanie należy do zestawu letnich przyjemności. Wnętrze jest głębokie. Murowane ściany mają słuszną grubość widoczną we wnętrzach amfiladowych drzwi, a także wyczuwalny ciężar - objętość i idealne proporcje w stosunku do wielkości pokoju. Mogłyby być wzorem relacji pomiędzy masą murów i zawartą między nimi przestrzenią, tak jak widział je i opisywał benedyktyński architekt Hans van der Laan.

5 mar 2012

OSKAR HANSEN MANIFEST

Wypowiedź swoją (opartą o doświadczenie mojej praktyki twórczej) traktuję jako próbę analizy swego poglądu na dzisiejszą sztukę.

Czy różnica stosunku do przestrzeni pomiędzy dzisiejszą rzeźbą a dziełami Michała Anioła nie polega jeszcze tylko na zmianach „naskórkowych”? - a w związku z tym w jakim stosunku jest takie traktowanie przestrzeni do naszego dzisiejszego pojęcia o przestrzeni - ba! o poetyce przestrzeni?

Czy w wyrazie komponowania struktur budynków mieszkalnych na Interbau w Berlinie zasadniczym problemem było ukazanie różnic indywidualności mieszkańców? Czy te budynki były przygotowane do wchłaniania zmian i przypadków zachodzących podczas życia formy?

4 mar 2012

MIES VAN DER ROHE - ROZMOWY

Mies o klientach:

Nigdy nie rozmawiam z klientem o architekturze. Rozmawiam z nim o jego dzieciach. To bardzo prosta polityka. Klient nie zrozumie przez większość czasu, co masz do powiedzenia o architekturze. Architekt posiadający kompetencje powinien powiedzieć interesantowi co chce usłyszeć. Przez większość czasu klient nigdy nie wie czego chce. Może mieć, oczywiście, bardzo ciekawe idee, ale nie mam w zwyczaju mówić, że te idee są bardzo bezmyślne. Lecz ludzie nie znający się na architekturze nie wiedzą, co jest możliwe, a co nie.

Mies o koleżeństwie i pracy zespołowej:

Nie rozmyślam zbyt dużo o pracy zespołowej. Praca zespołowa w naszej dziedzinie jest pomiędzy architektem, inżynierem i konstruktorem. W takiej sytuacji praca zespołowa działa. Nie ma większego sensu pracować z innymi architektami. Co oni mogą zrobić? Który ma zrobić daną rzecz? Lepiej byłoby mieć różne projekty i wybrać jeden z nich. Dlaczego mam dyskutować o moich ideach z kimś innym? Poza tym najważniejsza rzecz nie może być wypowiedziana. Nie mam w zwyczaju pracować z innymi ludźmi. Pracuję z wielkimi biurami na różne sposoby, lecz nie rozmawiam z nimi o moich ideach. Nigdy nie chciałbym tego czynić. Taka sama sytuacja jest z konstruktorami. Mówimy im co chcemy zrobić, a oni odpowiadają nam czy jest to możliwe. W branży projektowej konstruktorzy, poza paroma przypadkami jak np. Pier Luigi Nervi, nie wiedzą czego dokonują.


Mies o architekturze:

Byłem zainteresowany architekturą przez całe moje życie. Próbowałem dowiedzieć się co zostało o niej powiedziane. Próbowałem znaleźć co może ją inspirować. Architektura należy do pewnej epoki; wyraża prawdziwą esencję danego czasu. I tu rodzi się pytanie o prawdę. Jak możemy znaleźć, wiedzieć i odczuwać co jest ową prawdą?



z Conversations with Mies van der Rohe


nadto nagrania z Miesem i innymi:
http://www.miessociety.org/speeches/conversations-regarding-future-architecture/