22 paź 2015

HANS IBELINGS - GLOBALIZACJA NICZEGO (2009)

Pierwszy McDonald był małą restauracją z hamburgerami. Nie był on co prawda miejscem pielgrzymek fanatyków kulinarnych, ale w tej fazie swojego istnienia był czymś wyjątkowym. Dzisiaj sieć McDonald's jest synonimem wszechogarniającej i ujednolicającej globalizacji. Istnieją co prawda pewne mało znaczące różnice w menu różnych krajów, ale idea McDonald's pozostaje niezmienna i polega na oferowaniu i sprzedawaniu podobnych produktów bez względu na lokalizację. Jednym z efektów takiej standaryzacji jest indeks hamburgerowy, dzięki któremu określa się siłę nabywczą danego kraju.

Możemy ubolewać nad takim stanem rzeczy, ale faktem jest, że reakcje ludzi na powstanie nowych placówek sieci często są bardzo pozytywne. Jest to szczególnie charakterystyczne dla miejsc, w których nigdy wcześniej nie było żadnego McDonalda, co wśród wielu mieszkańców uchodziło za oznakę wsteczności.  Podobne emocje nie dotyczą tylko tej marki - pojawiają się także przy okazji powstawania nowych sklepów sieci takich jak Starbucks, Zara i Ikea.

Architektura i urbanistyka także nie są od nich wolne. W pewnych okolicznościach, miasto bez Nouvela, Fostera, Ito, Gehrego czy Piano wydaje się być po prostu nie skończone. Entuzjazm tego typu mozna było wyczuć w Helsinkach, kiedy przyjęto tam plan stworzony w pracowni Herzog & de Meuron,  czy w Wilnie oczekującym nowego muzeum autorstwa Zahy Hadid. Pomijając sceptycyzm i wątpliwości dotyczace tego, czy projekty sławnych architektów w ogóle zostaną wybudowane i czy będa miały szansę przybrać oczekiwaną postać, wielu ludzi odbiera je jako znak, że Helsinki, Wilno, czy jakiekolwiek inne miasto, naprawdę zaczyna liczyć się w świecie. Upodabnianie się do siebie miast nie odbiera im o dziwo pewnego poczucia dumy i świadomości statusu, który osiąga się dzięki posiadaniu budynku stworzonego przez projektanta ze znanym nazwiskiem. Pogoń za sąsiadami wydaje się istotniejsza niż indywidualizm.

6 paź 2015

STEPHEN WRIGHT - W STRONĘ LEKSYKONU UŻYTKOWANIA (2014)

Kultura ekspercka


Jeśli spojrzymy ze szlachetnej perspektywy kultury eksperckiej, roszczenia użytkowników wydadzą się z natury przesiąknięte interesownością. Weźmy jako przykład ekspertów zatrudnianych przez państwo. Z jednej strony, w trosce o podtrzymanie swego wyjątkowego położenia względem rynkowego sektora prywat­nego, eksperci sektora publicznego natychmiast zaznaczają, że służą użytkownikom, a nie klientom czy odbiorcom; z drugiej strony, jako pierwsi gotowi są za wszelką cenę podtrzymywać swój wyjątkowy status, stygmatyzując użytkowników (lub grupy broniące praw klientów) jako konia trojańskiego tej samej logiki rynkowej... Jednak osoba, która codziennie rano jeździ do pracy autobusem takiej czy innej linii, wie na temat tej linii rzeczy, których nie dowie się nigdy żaden ekspert od urbanistyki, znający wyniki niezliczonych obiektywnych „badań". Ten kognitywny przywilej mają wyłącznie użytkownicy.