7 sty 2013

ANDREA DEPLAZES - BŁĄD


"Możemy powiedzieć, iż budynki powstają jako efekt trzech dynamicznych sił: miejsca (topos), typu (typos) i tektoniki. Ich spójność w dziele architektury może stanowić kontrapunkt dla współczesnych tendencji, szukających uzasadnień poza domeną architektury." (Kenneth Frampton)


Z całym szacunkiem dla pełnej zaangażowania walki o autonomię architektury, jako niezależnej dyscypliny i niezwykle przejrzystej triadycznej formuły, którą Kenneth Frampton dla poparcia swojego stanowiska wymyślił, muszę na początku zakwestionować jego teorię. Chwilę po narysowaniu wektorów trzech wspomnianych sił, które mają uderzać w sedno architektury, zdajemy sobie sprawę z faktu, iż w istocie nie są to siły a raczej sektory które zawierają w sobie całą złożoność pojęć miejsca, typu czy tektoniki. Definicja Framptona jest poprawna i niepoprawna jednocześnie, w zależności czy rozpatrujemy ją z zewnątrz czy od wewnątrz dziedziny, o której mowa. Tylnymi drzwiami, prędzej czy później, wszystko to co Frampton odrzucił musi wkroczyć i odegrać swoją rolę w procesie powstawania architektury. Biorąc pod uwagę te czynniki narysowałem diagram, w którym siły i czynniki determinujące ostateczną formę budynku są rozmieszczone koncentrycznie, od najbardziej pragmatycznych bliżej środka, do najogólniejszych na ostatnim pierścieniu. Diagram może być odczytany jako "atlas" architektury i jako taki ma możliwość porządkowania przesłanek, które pojawiają się w procesie projektowym. W swojej całości niekończąca się lista uwarunkowań ukazuje charakter architektury jako dziedziny ogólnej, kompleksowej, trudnej do zdefiniowania, zmieniającej się dynamicznie. Zawiera rzemiosła, nauki społeczne, technologie itp. Architektoniczny sposób patrzenia na rzeczywistość jest zatem holistyczny.
Kiedy mówię o założeniach, mam na myśli nie tylko warunki techniczne - topografię, technologie, jakość materiałów itp. ale raczej sposób, w jaki projektant interpretuje założenia i rozpoznaje ich możliwości. Interesuje mnie jak łączy niezliczone czynniki, aby uzyskać rezultat pełen znaczenia i sensu.

Każdy materiał jest martwy do momentu, w którym projektant daje mu życie. Kamień nie jest sam w sobie piękny ani brzydki. Kiedy go podnoszę, czuję np. jego ciężar. Prawdopodobnie to decydujący moment, moment intuicji, kiedy doświadczam, widzę potencjał w kamieniu, nadaje mu sens. Ktoś inny zapewne znalazłby inny sens, inne znaczenia.

Kiedy myślę o tytułowym błędzie, nie mam na myśli prostych pomyłek w procesie projektowym lub niedociągnięć w wykonawstwie. Chodzi raczej o problem słuszności projektu, o pytanie czy istnieją obiektywne wnioski, niezależne od projektanta, które definiują projekt w sposób spójny. Wiadomo, że każdy będzie doświadczał i interpretował świat zgodnie ze swoimi przyzwyczajeniami, światopoglądem itp.
Dlatego pytanie brzmi: Jak wybieramy przesłanki, którymi kierujemy się podczas projektowania? Pytanie o metodologie procesu projektowego, o to jakie przesłanki zostały wybrane, z jakiego powodu i w jaki sposób zostały połączone z innymi przesłankami to pytanie o logikę. Albert Einstein powiedział, że ważne jest aby robić rzeczy "w sposób tak prosty jak to tylko możliwe, ale nie prostszy". Innymi słowy: Potrzebujesz co najmniej dwóch dobrych powodów, aby zrobić dwa razy to samo. Patrząc w taki sposób, proces projektowy przypomina klasyczną sekwencję analiza-teza-antyteza-synteza. Istnieją przesłanki, które są w najwyższym stopniu obiektywne jak sytuacja prawna działki, lub regulacje przeciwpożarowe, często również budżet, program, stopień nachylenia terenu itp. Nazywam je "twardymi faktami", nie dlatego ponieważ są niezmienne, ale dlatego że wymagają strategii, które odpowiedzą na problemy, jednocześnie pozwalając osiągnąć zamierzony cel. Często okazuje się, że pragmatyczne przesłanki mają większy wpływ na projekt niż na początku zakładano.
Inne założenia, są wybieralne w sposób, czasem pozornie, swobodny. Doświadczenie projektanta z poprzednich przedsięwzięć, wartość dodana, której nie było w zastanym porządku, ikonografia kulturalna, argumenty rynku, sposób użytkowania itp.
W czasie projektowania wiele parametrów pojawia się nieoczekiwanie, niektóre zupełnie niemożliwe do przewidzenia na początku, inne jako rezultaty wcześniejszych decyzji.

Krótka dygresja o sztuce kulinarnej.
Z menu restauracji możesz wybrać zestaw, który składa się z przystawki, pierwszego, drugiego dania i deseru - mieszanki smaków, którą ktoś kiedyś uznał za harmonijną.
Tak zazwyczaj nie wygląda proces projektowy.
Proces projektowy przypomina bardziej telewizyjny show o gotowaniu, w którym uczestnicy muszą przygotować wyśmienite danie z przypadkowych składników jak musztarda, czekolada, imbir, ryba itp. gdzie wszystkie z nich muszą być użyte. Eksperyment i inwencja należą do założeń konkursu, tak samo jak możliwość popełnienia błędu.

Eksperyment, jakim jest proces projektowania, zostawia zawsze miejsce dla błędów. Nie chodzi o moralny występek, którego uniknięcie jest sprawą pierwszej wagi, ale o gotowość na niekoniecznie pewny rezultat. Uważna analiza i rozpoznanie jak największej ilości skutków i przyczyn różnych rozwiązań i strategii pozwala ograniczyć do minimum niespodzianki i nie stracić z oczu celu. Rezultat, którym jest projekt architektoniczny, jest hipotezą, która musi być sprawdzana i poprawiana. Droga do finału przypomina raczej bieg przełajowy, w którym drogowskazy ukazują swoją logikę dla uczestnika biegu, ale pozostają dość enigmatyczne dla zewnętrznego obserwatora.

Proces projektowy jest empiryczny, heurystyczny i hermeneutyczny, oparty o doświadczenie i prognozy.  Podczas gdy kultura łacińska koncentruje się na konkretnym celu (proicere = m.in. rzucać) niemieckie słowo oznaczające projektowanie - "Entwurf" przywołuje "rozwijanie" rozkładanie czegoś począwszy od jądra, środka, centrum we wszystkich kierunkach. Tradycyjna kultura zwraca się w kierunku obiektywnego celu, współczesna bierze pod uwagę bardziej subiektywny punkt widzenia, który przede wszystkim sprawdza jakie możliwości rozwoju dają uwarunkowania od których się zaczyna. Pierwsza jest zorientowana na cel, druga na proces. Projektowanie krąży gdzieś między tymi dwoma tendencjami. Nawet jeśli proces projektowania nie podąża ściśle naukową ścieżką, cały czas ma swoją strukturę metodologiczną i jest przyczynowo skutkowy, nawet jeśli nie może być wyjaśniony matematycznie. Ten eksperymentalny charakter projektowania pozwala architektom nazwać go procesem badawczym. Chociaż z ściśle naukowego punktu widzenia nie jest on badaniem. Operuje skomplikowanym aparatem szerokiej gamy specjalności jak konstrukcje, inżynieria środowiska, fizyka budowli, ekonomia, urbanistyka itp. Wszystkie z tych dziedzin szczegółowych mają swój wkład w ostateczny kształt projektu. Architekt, profesjonalny dyletant, pełni rolę katalizatora.
To co łączy projektowanie ze sztuką kulinarną to obecność szefa kuchni, projektanta, który swoją kreatywnością i intuicją prowadzi do zamierzonego rezultatu. Rezultatu, który jest syntezą, lub przynajmniej akceptowalnym kompromisem.

Teoretycy architektury skończyliby stwierdzeniem, że architektura jest fenomenem złożonym i skomplikowanym. Architekt musi ze świadomością złożoności połączyć niekoniecznie pasujące do siebie elementy układanki. Mówi się, że "tylko architekci wierzą, że każdy problem może być rozwiązany". Analizując podejście do problemów można wyróżnić trzy typy architektów: artystę, automat i samouka.

Artysta jest architektonicznym geniuszem. Rezultaty jego pracy wypływają z jego talentu, przypływów weny, kreatywności. Taki typ architekta jest często krytykowany przez inżynierów, ekonomistów i wysuwany jako argument na poparcie tezy, że architektura to dziedzina nieprofesjonalna, nieprecyzyjna, która tworzy pomniki swoim twórcom.

Automat to architekt skrajnie różny od artysty. Wyłączenie z procesu wszystkich osobistych emocji i preferencji gwarantuje mu obiektywność i konsekwencję. Skutkiem jest architektura-baza danych. Rezultaty są akceptowane dopóki prowadzi do nich żelazna logika. Aby ułatwić obiektywizację procesu projektowania wynaleziono skomplikowane programy komputerowe, symulacje, modele 3d itp. Podstawową matrycą projektowania jest zbiór parametrów, które mogę być natychmiast reprezentowane w postaci trójwymiarowych schematów. Tak czy inaczej jest to zawsze pseudonaukowe podejście. Taki proces zaczyna budzić wątpliwości kiedy musi uwzględnić przesłanki estetyczne, stylistyczne itp. Czy będziemy oceniać końcowy efekt według emocjonalnych czy naukowych kryteriów? Czy w architekturze nie brakuje ludzkiego pierwiastka, jeśli próbuje się podejmować jedynie obiektywne wybory?

Samouk zawsze się uczy, zarówno na sukcesach i na błędach. Buduje swoje doświadczenie. Jako istota ludzka, produkt biologii i ewolucji, posiada umiejętność popełniania błędów.
Z tą zdolnością jest na dużo lepszej pozycji niż artysta lub automat, ponieważ pierwszy z nich nie może a drugi nie powinien błądzić. Ciekawość samouka jest siłą, która każe mu eksperymentować i powodem, dla którego nieustannie nowe i inne jest tworzone ze starego i identycznego. Nowe rodzi się poprzez błędy, nawet jeśli niemożliwe do odczytania jednym pokoleniu, to owocne dla następnych. Wracamy do triady Kennetha Framptona. Tak czy inaczej, najważniejszą rzeczą w procesie projektowania jest łączenie.

Konstelacje przesłanek projektowych są zatem zawsze konstruktami i jako takie mają prawie aksjomatyczny charakter. Nie ma sensu analizować ich z pozaarchitektonicznego punktu widzenia. Jako konstrukt mogą być błędne. Dlatego możemy je ocenić jedynie przez pryzmat finalnego efektu, który również jest konstruktem. Zewnętrzny punkt widzenia może pokazać wewnętrzne zależności nie dostrzegając zewnętrznych wpływów, może analizować czysto architektoniczne argumenty. Analogicznie do stanowiska Kennetha Framptona, może przypominać, że architektura rodzi się przede wszystkim z architektury, z architektonicznego myślenia. Jest w niej szczególna gramatyka, rytm, który tworzy dzieło. Ale zawartość jest dostępna tylko dla wtajemniczonych, którzy zdają sobie sprawę, jak pisał Nietzsche, że: "Człowiek może myśleć tak głęboko jak chce, ale w istocie zawsze będzie w błędzie".

tłum. mateusz
źródło: Bearth&Deplazes, "Konstrukte/Constructs", wyd. Quart Verlag, Zurich
tekst zamieszczony w zakresie uzasadnionym nauczaniem, kopiowanie tekstu w celach komercyjnych jest zabronione

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz