16 sie 2016

MIKE DAVIES - PLANETA SLUMSÓW (2007)

Zdumiewająca wszechobecność slumsów to główny te­mat The Challenge of Slums (Wyzwanie slumsów), ponu­rego raportu o historycznej doniosłości, który w paździer­niku 2003 r. został opublikowany przez Program Narodów Zjednoczonych ds. Osiedli Ludzkich (ONZ-HABITAT). To pierwsze w pełni globalne badania nad ubóstwem miejskim, które podążają szlakiem wytyczonym przez dzieła Fryderyka Engelsa, Henry'ego Mayhewa, Charles'a Bootha i Jacoba Riisa i stanowią kulminację dwóch wieków naukowego rozpoznawania świata slumsów zapoczątkowanego w 1805 r. pracą Jamesa Whitelawa Survey of Poverty in Dublin. Raport ONZ to również długo oczekiwane empiryczne potwierdze­nie ostrzeżeń Banku Światowego z lat 90., według którego „najważniejszym i najbardziej wybuchowym politycznie problemem nadchodzącego stulecia" miała stać się właśnie bieda w miastach.


The Challenge of Slums
- wynik współpracy ponad set­ki badaczy - wykorzystuje trzy nowatorskie źródła danych. Po pierwsze, synoptyczne studia przypadków ubóstwa, wa­runków panujących w slumsach i polityki mieszkaniowej w 34 metropoliach od Abidżanu do Sydney. Ten projekt dla ONZ-HABITAT koordynowała Development Planning Unit z University College London. Po drugie, unikalną po­równawczą bazę danych dla 237 miast na świecie stworzo­ną przez Program Wskaźników Miejskich ONZ-HABITAT na Specjalną Sesję Zgromadzenia Ogólnego ONZ Istanbul. Po trzecie, badania sondażowe gospodarstw domowych na całym świecie, które, uwzględniając Chiny i kraje byłego bloku radzieckiego, odsłaniają nowe aspekty problematyki slumsów. Autorzy ONZ-owscy wiele zawdzięczają Brankowi Milanovicowi, ekonomiście z Banku Światowego. To on jako pierwszy sięgnął po sondaże, które okazały się wielce sku­tecznym narzędziem w zgłębianiu problematyki globalnych nierówności (w jednej z prac Milanovic wyjaśnia: „Po raz pierwszy w historii badacze uzyskali adekwatne dane doty­czące dystrybucji dochodów i bogactwa [wydatków lub kon­sumpcji] wśród ponad 90% ludności świata"). Jeśli raporty Międzyrządowego Zespołu do spraw Zmiany Klimatu poka­zują bezprecedensowy konsensus naukowy w kwestii zagrożeń spowodowanych globalnym ociepleniem, to The Challenge of Slums jest równie autorytatywnym ostrzeżeniem przed inną katastrofą globalną - katastrofą miejskiej biedy.

Co to jest slums? Chyba po raz pierwszy definicję tego po­jęcia opublikował w 1812 r. pisarz-przestępca James Hardy Vaux w swoim Vocabulary of The Flash Language (Słowniku gwary przestępczej). W słowniku tym „slums" to synonim „przekrętu" lub „lewych interesów". Jednak podczas epide­mii cholery w latach 30. i 40. XIX w. biedacy częściej w slum­sach „mieszkali" niż je „robili". W pismach poświęconych reformie miejskiej kardynał Wiseman miał z gwarowego słowa „slums" (oznaczającego miejsce, w którym dzieją się jakieś ciemne sprawki) uczynić termin, którego nie wstydzą się szanowani pisarze. W połowie stulecia stwierdzono, że slumsy istnieją we Francji, Ameryce i Indiach - uznano je za zjawisko międzynarodowe. Koneserzy i flaneurzy rozważali, gdzie ludzki upadek był straszliwszy: w dzielnicy Londynu Whitechapel czy w paryskiej La Chapelle, w Gorbals w Glasgow czy w The Liberties w Dublinie, w Pig Alley czy w Mulberry Bend w Nowym Jorku. W 1895 r. na łamach Scribner's Magazine, „najbardziej upiornym mieszkaniem na Ziemi" ogłoszono neapolitańskie fondaci. Tymczasem dla Maksyma Gorkiego była nim niesławna moskiewska Chitrowka, a Rudyard Kipling prowadził swoich czytelników w głąb Colootollah w Kalkucie - najmroczniejszego miejsca w tym przerażającym mieście. Wprawdzie klasyczne slumsy uchodziły za miejsca zaścian­kowe i malownicze, jednak ogół reformatorów zgadzał się z Charlesem Boothem, doktorem Livingstonem wykluczo­nego Londynu: slumsy to amalgamat walących się domów, przeludnienia, chorób, biedy i występku. Rzecz jasna, XIX- -wieczni liberałowie byli niezwykle czuli na moralny wymiar zjawisk, a slumsy postrzegali przede wszystkim jako miejsce, w którym nieodwracalnie zdziczałe „residuum" społeczne gnije wśród niemoralnych, a często wręcz rozpustnych wspa­niałości. Wyobraźnię wiktoriańskiej klasy średniej rozpalały drastyczne opowieści z ciemnej strony miasta, których obfi­cie dostarczała ówczesna literatura. Wielebny Edvin Chapin w Humanity in the City (1854) zachwycał się „dzikimi" którzy żyją „nie w ciemnych lasach, lecz w światłach latarni gazo­wych i na oczach policjantów. Wznoszą okrzyki wojenne, dźwigają maczugi, noszą strój dziwaczny, a duszę mają bru­talną - niczym ich krewni na antypodach", 40 lat później, w pierwszych „naukowych" badaniach nad życiem w amery­kańskich kamienicach (The Slums of Baltimore, Chicago, New York, and Philadelphia,1894), Departament Pracy USA dalej definiuje slums jako "obszar brudnych zaułków, zwłaszcza zamieszkany przez nędzarzy i przestępców".

Spis powszechny slumsów

Wprawdzie autorzy The Challenge of Slums odrzucają wik­toriańskie kalumnie, lecz zachowują klasyczną definicję: go­spodarstwo domowe w slumsie to grupa osób żyjących pod jednym dachem na obszarze miejskim, która nie dysponuje trwałym i bezpiecznym domostwem, odpowiednią powierzchnią mieszkalną na osobę, łatwym dostępem do wody pitnej, infrastruktury wodno-kanalizacyjnej lub prawem własności do lokalu mieszkalnego. Ta definicja operacyj­na, oficjalnie przyjęta przez ONZ w Nairobi w 2002 r., jest w tym sensie ograniczona, że charakteryzuje osiedla ludz­kie pod względem fizycznym i prawnym, nie uwzględniając trudniejszych do uchwycenia „wymiarów społecznych", choć w większości warunków to, co w niej ujęto, jest tożsame z marginalizacją społeczną i ekonomiczną. To wielowy­miarowe podejście, w którym do slumsów zalicza się zarów­no podmiejskie dzielnice nędzy, jak i klasyczne kamienice w inner cities - „miastach wewnętrznych", w praktyce oka­zuje się bardzo konserwatywne. Wielu czytelników będzie zaskoczonych sprzecznym z doświadczeniem odkryciem ONZ, zgodnie z którym tylko 19,6% Meksykanów mieszka­jących w miastach żyje w slumsach. Tymczasem miejscowi specjaliści zgadzają się, że niemal dwie trzecie mieszkańców Meksyku tłoczy się w colonias populares lub starych ka­mienicach. Nawet posługując się taką ograniczoną definicją badacze ONZ oceniają, że w 2001 r. w slumsach na całym świecie mieszkało przynajmniej 921 min osób, a w 2005 r już ponad miliard. To niemal tyle, ile wynosiła liczba ludno­ści świata w chwili, gdy w 1844 r. młody Engels po raz pierw­szy zapuścił się w ubogie rejony St. Giles w Londynie i zaułki manchesterskiej starówki.
 

Po 1970 r., za sprawą neoliberalnego kapitalizmu, ta­kie miejsca, jak uliczka Tom-sam-jeden z Dickensowskiej Samotni zaczęły mnożyć się w tempie wykładniczym. W krajach najbardziej rozwiniętych w slumsach mieszka zaledwie 6% ludności miast, a w krajach rozminiętych naj­mniej - przerażające 78,2%. To dokładnie jedna trzecia ludności świata.
Według ONZ-HABITAT, kraje o najwyższym odsetku mieszkańców slumsów w ogólnej liczbie ludności miejskiej to: Etiopia (aż 99,4%), Czad (również 99,4%), Afganistan (98,5%) i Nepal (92%). Globalną stolicą slumsów jest Mumbaj, gdzie żyje od 10 do 12 mln skłotersów i lokatorów kamienic. Na kolejnych miejscach plasują się miasto Meksyk i stolica Bangladeszu, Dhaka - po 9-10 mln. Dalsze pozycje zajmują Lagos (Nigeria), Kair (Egipt), Karaczi (Pakistan), konurbacja Kinszasa-Brazzaville (Kinszasa - stolica Demokratycznej Republiki Konga, Brazaville - stolica Konga; Kinszasa i Brazzaville leżą naprzeciwko siebie na dwóch brzegach rzeki Kongo i tu traktuje się je jak jeden zespół miejski), Sao Paulo (Brazylia), Szanghaj (Chiny) i Delhi (Indie) - po 6-8 mln.

Slumsy najszybciej rosną w Federacji Rosyjskiej (szczegól­nie w byłych „zakładowych miastach socjalistycznych" za­leżnych od jednego, obecnie zamkniętego zakładu przemy­słowego) i byłych republikach radzieckich, w których miasta niszczeją w takim samym zawrotnym tempie, w jakim rosną ekonomiczne nierówności i dezinwestycje. Według raportu Programu Wskaźników Miejskich ONZ stopy ubóstwa dla Baku (Azerbejdżan) i Erywania (Armenia) wynosiły ponad 8o%. Podobnie, centrum Ułan Bator (Mongolia) rodem z ra­dzieckiej epoki betonu i stali oblewa dziś półmilionowe lub większe nawet morze zubożałych byłych pasterzy mieszkają­cych w szałasach - gers. Wielu z nich musi wystarczyć tylko jeden posiłek dziennie.

Chyba najuboższa ludność miejska mieszka jednak w Luandzie (Angola), Maputo (Mozambik), Kinszasie i Cochabambie (Boliwia). Dwie trzecie lub więcej mieszkań­ców tych miast zarabia mniej niż wynosi koszt minimalnego dziennego wyżywienia. W Luandzie, gdzie w jednej czwar­tej gospodarstw domowych konsumpcja na osobę wynosi mniej niż 75 centów, w 1993 r. umieralność dzieci (poniżej 5 lat) była najwyższa na świecie - na 1000 umierało ich 320. Oczywiście, nie cała miejska biedota mieszka w slum­sach i nie wszyscy mieszkańcy slumsów to ubodzy. Autorzy The Challenge of Slums podkreślają, że w niektórych mia­stach większość ubogich mieszka poza terenem slumsów sen­su stricto. Choć te dwie kategorie - osób ubogich i miesz­kańców slumsów - w większości przypadków pokrywają się, to jednak ubogich jest znacznie więcej: stanowią oni przy­najmniej połowę ludności miejskiej. Z badań przeprowa­dzonych w 1988 r. wynika, że jedna czwarta mieszkańców miast żyje w niemal niewyobrażalnym ubóstwie „absolut­nym" - jakimś cudem potrafiąc przeżyć za dolara dziennie lub za jeszcze mniej. Jeżeli dane ONZ są dokładne, różnica w dochodach gospodarstw domowych per capita pomiędzy miastami bardzo bogatymi - jak Seattle - a bardzo biedny­mi - jak nigeryjski Ibadan - wynosi aż 739 dol. To wręcz niewiarygodna nierówność.


 


fragment
źródło:
Mike Davies, Planera slumsów, tłum. Katarzyna Bielińska, Warszawa 2009


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz