3 cze 2017

PIER VITTORIO AURELI - LESS IS ENOUGH (2013)

    Minimalizm przeobraził się z moralnego imperatywu powściągliwości w łatwo rozpoznawalną estetykę. Najbardziej oczywistym przykładem tej transformacji jest architektura Johna Pawsona, który projektuje zarówno minimalistyczne wille i butiki, jak i klasztor w czeskim Novym Dvurze. Jego dzieła, które charakteryzują się prostymi bryłami i użyciem jedynie białych, tynkowanych ścian, mogą być postrzegane jako swego rodzaju klisza. W wyjątkowo zabawnej konwersacji, która sama w sobie posłużyć może za jedną z lepszych krytyk architektury minimalistycznej, mnich żyjący w zaprojektowanym przez Pawsona klasztorze przyznaje, że pomysł na zatrudnienie tego architekta pojawił się w głowach zakonników po tym, jak odwiedzili oni sklep Calvina Kleina w Nowym Jorku. Mnich wypowiadał się na ten temat dosyć ekstatycznie: "Było tam tak czysto, że nic nie odwracało uwagi od produktu, to były zakupy na niemal religijnym poziomie. Czy to nie byłby wspaniały pomysł na klasztor, pomyśleliśmy, gdyby zastąpić Modę Bogiem?"

    Na tym przykładzie widać wyraźnie jak łatwo jest zmienić ascezę w jej karykaturę. Ascetyczna powściągliwość nie może być zastąpiona marketingiem, zwłaszcza w czasach kryzysu, kiedy głośno wybrzmiewa retoryka anty-konsumeryzmu i powrotu do podstawowych wartości. Jako przeciwwagę dla fenomenu "stararchitektów", czyli architektów biorących udział w szale spektaklu ostatniego dwudziestolecia, wielu krytyków przywołuje etos samotniczego projektanta, który odmawia uczestnictwa i jest w stanie odrzucić otwarcie rynkowe zlecenia.
    W ostatnich latach personifikacją takiego typu architekta stał się Peter Zumthor, który przypadkowo został wyróżniony Nagrodą Pritzkera kilka miesięcy po pojawieniu się kryzysu. Często postrzegany jako swego rodzaju mnich, Zumthor produkuje architekturę pogrążoną w aurze abstynencji. Najbardziej rażącym przykładem tworzonej przez niego karykatury ascetyzmu jest pawilon zaprojektowany dla Galerii Serpentine w 2011. roku - tymczasowa struktura stworzona dla jednej z najbardziej ekskluzywnych lokalizacji Londynu - Kensington Gardens. Zarówno poprzez swoją nazwę, "Hortus Conclusus", jak i układ, polegający na otoczeniu otwartego ogrodu drewnianą galerią, pawilon ten od razu nasuwał skojarzenia z klasztorem. Ciekawym formalnym rozwiązaniem zastosowanym w obiekcie były podwójne ściany z poprzesuwanymi wejściami, które wymuszały przejście przez ciemne i wąskie korytarze. Ten rytuał służył podkreśleniu czynności przejścia z "profanum" świata zewnętrznego do "sacrum" wewnętrznego dziedzińca. Pastoralne otoczenie parku i prostota pawilonu tworzyły wrażenie "pokory i odkupienia" zestawionego z brakiem wytchnienia obecnym we współczesnym mieście. A jednak Andrea Phillips zanotowała w recenzji budynku, że ta udawana pokora stoi w sprzeczności z wielką maszynerią finansową, którą zlecenie na pawilon w Kensington Gardens reprezentuje. Według niej dzieło Zumthora było "pawilonem surowości", reprezentującym zjawisko, nazwane przez nią "polityką pastoralną", wykreowane przez kapitał w związku z rozpoczynającą się recesją. Polega ono na przesłanianiu rosnących nierówności ekonomicznych i społecznych obrazami kontemplacji i życia w zgodzie z naturą. Ascetyzm traci w tym wypadku swój "destrukcyjny charakter" i staje się pustą skorupą, której pustka jest odwrotnie proporcjonalna do bogactwa, które ten typ architektury reprezentuje.
    Istnieje jednak jeszcze ciekawszy przykład tego ascetyzmu, który w subtelny sposób podsumowuje niekonsekwencję minimalizmu.  To fotografia przedstawiająca Steve'a Jobsa, założyciela firmy Apple, w jego pokoju dziennym w Los Gatos w Kaliforni. Zdjęcie zostało zrobione przez Dianę Walker w 1983 roku, kiedy Jobs był już odnoszącym sukcesy multimilionerem, ukazuje go z filiżanką herbaty w dłoni, siedzącego na podłodze w pustym pomieszczeniu wyposażonym jedynie w lampę i odtwarzacz muzyki. Jest ono w pewnym sensie piękne, ponieważ nie wydaje się specjalnie pozowane i mamy wrażenie, że oglądamy codzienne życie Jobsa. Nie jest to jednak zwyczajna sytuacja. Jego postać znajduje się na środku fotografii, a wzrok wpatruje się w odbiorcę, sugerując że jest to rodzaj deklaracji. Komentując fotografię, założyciel Apple'a mówił, że tak w tym czasie żył: "Byłem singlem, potrzebowałem tylko filiżanki herbaty, światła i odtwarzacza i tylko to miałem". W porównaniu z błyszczącym i przeprojektowanym minimalizmem Pawsona czy mistyczną aurą "pokory" Zumthora, asceza Jobsa wydaje się bardziej realna i wysublimowana. Trzeba przyznać, że w tym przypadku minimalizm mierzy bardzo wysoko. (...)
    Co jest więc nie tak z ascetyzmem Jobsa? Na pierwszy rzut oka wszystko jest w porządku. W końcu asceza nie oznacza biedy czy prostoty per se, są one jedynie jej możliwymi do zastosowania narzędziami. A jednak w tego rodzaju ascetyzmie jest zakorzeniony pewien podstawowy błąd, podważający samą jego istotę. Praktyka ascezy skupia się bowiem na tym jak żyć. Być ascetycznym oznacza stale kontrolować samego siebie, swoje ciało i umysł i ciągle je trenować. W tym sensie ascetyczność Jobsa jest fałszywa - nie z błahego powodu, że miał on mnóstwo pieniędzy, ale ponieważ formy życia, które pomógł on wyprodukować, nie mają nic wspólnego z jego własnym życiem. Nie trzeba oceniać rynkowej natury pracy Jobsa, którą zbyt łatwo byłoby skrytykować, aby uświadomić sobie, że technologia, której poświęcił całe swoje ascetyczne życie, uniemożliwia ludziom zdobycie całkowitej kontroli nad sobą. Nie chciałbym wchodzić tutaj w szczegóły cyfrowej ery i skończyć kazaniem na temat smartfonów, ale istnieje pewien podstawowy problem, któremu ludzie typu Steve'a Jobsa pomogli zaistnieć: dramatyczny kryzys uwagi.
fragment,
tłumaczenie: Łukasz Stępnik
źródło: Pier Vittorio Aureli, "Less is Enough", Strelka Press, 2013

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz