Studiowanie na ETH w latach 70-tych
Marcel Meili: Byliśmy częścią tej samej generacji studentów
ETH, z tego co sobie przypominam nigdy się tam nie spotkaliśmy. Nie jest
niespodzianką, że wybraliśmy kompletnie inne ścieżki. Miałem wtedy zrezygnować ze
studiowania po dwurocznym kursie. Nie wiedziałem niczego o architekturze, lecz
czułem że Późny Modernizm ETH nie był wszystkim.
Nagle w 1974/75 Aldo Rossi wrócił do Zurichu po raz drugi. To było jak obietnica
- można było odkryć coś innego.
Peter Märkli: Dla mnie najważniejszą rzeczą w szkole była możliwość
pracy z dala od ograniczającej codzienności. Wykorzystując wszystko co było mi
dane, zdałem sobie sprawę, że mogę zdefiniować swój własny kierunek. Mój
nauczyciel fizyki w szkole średniej przedstawił mi Graubündenowskiego
architekta Rudolfa Olgiatiego, następnie przyjechałem na ETH mając punkt
odniesienia do tego czego tam uczono. Moje doświadczenie ze szkołą było takie,
że szkoła ciągle miała kaca z roku 1968 - jedna trzecia studentów była zainteresowana
tylko socjologiczno-politycznymi aspektami architektury. Naturalnie to nie było
moje podejście.
MM: To był najbardziej zauważalny paradoks w Zurychu wczesnych
lat 70-tych. Wizytujący profesorowie - Niemcy z kilkoma Szwajcarami - byli
socjalistami, oraz ich zaciekli wrogowie, Włoscy Racjonaliści. Jak udało Ci się
obrać kierunek w takim środowisku?
PM: Na początku naszych studiów konfrontowaliśmy się z konkretnymi
zadaniami które uznawałem za bardzo wymagające, bo nie znałem podstaw języka
jakim posługuje się architektura. Nie byłem w stanie ich rozwiązywać: nawet nie
mogłem ich należycie zrozumieć. Zapewne z tego powodu, często jeździłem do
Flims, aby zadawać konkretne pytania Rudolfowi Olgiatiemu. Podróżowałem również
do Włoszech, ponieważ myślałem, że to pomoże mi ukształtować mój pogląd na
architekturę. Lecz te włoskie podróże nie dały mi dalszych wskazówek, bo nie
umiałem patrzeć.
W tym samym czasie kontynuowałem wiele wątków równolegle z moimi
studiami. Pamiętam jedno specyficzne zadanie, gdzie mieliśmy użyć przykładnicy
i ekierki aby przełożyć odręczny szkic w dokładny plan - precyzyjnie narysowany
prostokąt. Nie miałem pojęcia jak szeroki i długi ma być prostokąt. Kiedy
spytałem jak ma to być zrobione, powiedziano mi, że mogę za początkowy punkt
obrać wymiar materiału, dla przykładu cegłę.
Zastanawiałem się nad kryteriami dlaczego mam podjąć taką decyzję - i od
tamtego momentu zacząłem być zaabsorbowany pytaniami dotyczącymi proporcji.
Podczas mojego drugiego roku na ETH (1974) zobaczyłem w gazecie
przegląd prac rzeźbiarza Hansa Josephsohna, które zrobiły na mnie ogromne
wrażenie. Zaaranżowałem spotkanie i z wielu powodów zostaliśmy przyjaciółmi.
Więc jako student miałem kontakt z dwiema bardzo rozbieżnymi osobami, które
były znacznie starsze ode mnie i mogły służyć mi radą.
MM: Jaki wpływ wywarła szkoła?
PM: Pamiętam wykład Bernharda Hoesliego na temat Corbusiera,
Miesa i Wrighta, lecz nie byłem w stanie wtedy
pojąć prawdziwej wymowy ich wyrafinowanych dzieł. Innymi słowy, musiałem zacząć
od bardziej podstawowych rzeczy - to było jak uczenie się alfabetu w szkole, sekwens
ABC.
MM: Myślisz tak jak ja, że ETH nie widziała faktu, iż
architektura jest ponad wszelkimi pytaniami o formę?
PM: Oczywiście. W późnych latach 70-tych (w przeciwieństwie do dziś)
wszyscy byli wplątani w politykę. Moja edukacja polityczna nie pochodziła ze szkoły.
Pochodziła od Josephsohna i Olgiatiego, który pogodził profesję i politykę w
swoim życiu. Olgiati powiedział mi, że jako młody mężczyzna popierał ideały Komunizmu;
później zaimponowało mu Chrześcijaństwo.
MM: Jakie były najbardziej doniosłe dzieła, które wtedy analizowałeś,
dzieła które wywarły na Ciebie największy wpływ?
PM: Myślę, że moje preferencje były bardzo subiektywne - reagowałem
na budynki i dzieła sztuki, które wywarły na mnie wrażenie bez żadnych
przygotowań. Było wiele rzeczy, których nie brałem pod rozwagę, pewnie dlatego,
że nie byłem w stanie zrozumieć ich zawartości. Byłem zainteresowany wczesnymi kulturami,
dla przykładu starożytną Grecją i wczesnym Chrześcijaństwem, sztuką romańską, afrykańską i meksykańską. Uwielbiałem
również obrazy Matissea - i trochę później malarstwo Cezannea, Tycjana i
Poussina.
MM: A w architekturze?
PM: Byłem zafascynowany greckimi budowlami z okresu archaicznego,
oraz architekturą romańską. Lubiłem również elementarny charakter świeckich budynków,
jak na przykład wiejskie domy w Szwajcarii lub Nizinę Padańską, czy domy o
spadzistych dachach w Belgii. Zdecydowanie wolałem barokową architekturę Sycylii
niż Barok północnej Europy: ma to związek z silnym rozrzeźbieniem - luksusowe odsłonięcie naokoło otwarcia w wielkiej
zamkniętej powierzchni fasady. W niedalekiej przeszłości byłem bardzo
zainteresowany dziełami Le Corbusiera, następnie Bauhausem. Przeciwnie do nauczania
szkół, postrzegałem klasyczny modernizm jako najnowszy rozdział historii. Przez
te wszystkie lata na ETH, pozostawałem w bliskim kontakcie z Josephsohnem. Również
spędziłem mnóstwo czasu w muzeach, gdy tylko coś zrobiło na mnie wrażenie
przekładałem je na małe szkice. We Włoszech byłem już wiele razy, tamtejsza kultura
odcisnęła na mnie piętno. Więc jeśli miałbym powiedzieć jaka architektura mnie
inspiruje, byłaby to kombinacja spuścizny klasycznego modernizmu oraz
tradycyjnej prymarnej architektury.
Architektonicznie
MM: Wygląda na to że mamy wspólne doświadczenia z tamtych czasów:
fascynacja wielkimi dziełami modernizmu połączona z wiedzą o wielkich
dystansach jakimi owe dzieła są rozdzielone. Archaiczna świecka architektura
jest fascynująca z dwóch powodów: za swój bezpośredni związek z życiem oraz za sposób
w jaki mówi o fundamentalnych rzeczach bez żadnej dozy manieryzmu. Drugi powód
powinien być również rozpatrywany w kontekście studiowania w atmosferze, która
była w pewien sposób wymęczona. Chcieliśmy tylko wiedzieć co się kryje za
pojęciami takimi jak ściana czy choćby perforacja. Cała reszta wydawała się
zbyt skomplikowana.
PM: Byłoby to jak czytanie Kafki w szkole podstawowej. Jeśli
nawet dziecko będzie posiadać umiejętność czytania słów, nie zrozumie sensu
książki. Tak samo jest w architekturze: musisz znać podstawowe elementy języka zanim
użyjesz ich w formie. W tym zakresie Olgiati pomógł mi niesamowicie, był w
stanie wytłumaczyć te elementy prostymi słowami.
MM: Możesz przywołać jakąkolwiek rozmowę?
PM: Powiedział choćby, że najbardziej radykalną geometrią
jest okrąg. W pełnej krasie nie można spotkać go w naturze. Okrąg nie ma
przedłużenia - nie preferuje żadnego pojedynczego kierunku, jest skoncentrowane
w jednym punkcie. Słuchając tego wyjaśnienia było jak przekazanie klucza do
języka. Umożliwiło mi to pojąć efekt architektury oraz znaczenie kolumny, która ma
okrąg w swoim planie. Zrozumiałem dlaczego baptysteria są na planie okręgu lub
oktogonu, wycentrowane wokoło chrzcielnicy: taka ekstremalna forma planu izoluje
budowlę od reszty miasta i wyraża ważne znaczenie czyli chrzest. Z powodu
takich rzeczy miałem zastrzeżenia do szkoły z Ticcino, których prace były wtedy
częścią sceny ETH w latach 70-tych.
MM: Dlaczego (tak było)?
PM: Mario Botta powiedział kiedyś, że odwoływał się względem
architektury regionu Ticcino oraz Le Corbusiera, lecz nigdy nie widziałem jak.
Dla mnie jego budowle były bardzo formalne. Użycie koła w planie domu jednorodzinnego
nie miało żadnych uzasadnionych podstaw urbanistycznych ani typologicznych. Rozmowy
z Olgiatim nauczyły mnie wiele.
Kolektywne Wspomnienia
MM: Porozmawiajmy trochę bardziej o kilku aspektach, które zaznaczyłeś
wcześniej: aksjomat, jakoby architektura jest prymarnie całością, a nie
problemem indywidualnej ekspresji. Innymi słowy, architektura i miasto
podlegają pewnym podstawowym zasadom, które nie podlegają manipulacji a są niezbędnym
wstępnym warunkiem projektowania. Olgiati był tego bardzo świadom. Oczywiście
Rossi także: idea całości była centralnym punktem jego koncepcji architektury
jako "języka".
PM: Najistotniejszą rzeczą w całym życiu jest zrozumienie,
iż nasze działania są czymś więcej niż tylko indywidualne. Te same zasady były
używane na przestrzeni dziejów aby stworzyć nowe formy, które były odpowiedzią
na zmieniające się życie. Wspomniałeś Rossiego; z Olgiatim były inaczej. Jego
domy mają bardzo grube kolumny, które nie miały żadnego związku z wymaganiami
konstrukcyjnymi, lecz były odpowiedzią na miejsce oraz budynek. Na ETH
natomiast, każdy wertykalny konstrukcyjny element był "wspornikiem" -
terminem inżynierskim. Nie mieliśmy swojego języka aby opisywać składowe architektury,
nikt nie używał słów typu kolumna czy filar. Lecz architekci opisali składniki
używając innych kryteriów od inżynierów. Są oni zainteresowani formą - w poprzednich
dziejach forma była zdeterminowana przeznaczeniem budynku a nie technologicznymi
możliwościami społeczeństwa. Tak było np. z kościołami romańskimi, które miały spore
rozpiętości, lecz ze skromnymi drewnianymi dachami.
MM: Ten argument zakłada istnienie generalnych praw percepcji,
która rodzi podstawowe prawa formy, i architekci interpretują ten system
zależnie od swojej osobistej kreatywności. Jest jeszcze inny, przeciwstawny konceptualny
model kolektywnej definicji architektury: dyskursywny model, w którym
kolektywne zasady są zdeterminowane przez konwencje, tak jak w języku. Podążając
za tym modelem, społeczeństwo ciągle kreuje nowe lub zmodyfikowane modele
percepcji, których standardowe formy lub definicje następnie definiują
kolektywny kanon - ekspresję kultury społeczeństwa.
PM: Pierwszy punkt zakłada, że prawa rządzące ludzkim zachowaniem
korespondują z prawami percepcji. Te prawa podlegają interpretacji, to prawda;
lecz stoją one ponad indywidualną czy kolektywną wolą. Pośród reszty to
założenie jest wspierane przez typologiczne podobieństwa pomiędzy produktami
różnych kultur i czasów. Drugi argument mówiący o tym, że język wpływa na
percepcję i vive versa wydaje się być prawdziwy ponad wszelką wątpliwość, lecz
ma mniejszy wpływ, jest drugorzędny.
Współczesna Sytuacja
MM: Architektura jest wystawiona na ten kolektywny dyskurs
do wyjątkowego stopnia, zapewne jeszcze bardziej aniżeli sztuka. Możesz to
zdementować?
PM: Może nie, może tak. Architektura organizuje i pokazuje
jak ludzie ze sobą współżyją. Nie ma niczego porównywalnego do miasta w sztuce
- aczkolwiek w szesnastym wieku rzeźba w Wenecji miała pokaźne znaczenie. Była
widziana jako forma reprezentacji państwa. Prywatne domy nie mogły mieć rzeźb
na fasadach, lecz tylko ornamenty lub malowidła, i to definiowało wygląd miasta.
MM: Pytanie o kolektywność architektury dotyczy politycznego
rozumienia naszej pracy. Wierzę, że współczesna debata architektoniczna jest
naznaczona pewnym cynizmem. Innymi słowy: architektura nie jest już prymarną
przyczyną zmian społeczeństwa - innowacyjność pochodzi od dynamicznej i pozbawionej
skrępowania, globalnej ekonomii. Architekci są zablokowani wszystkimi charakterystycznymi
cechami tego przedsięwzięcia - szybkością, brakiem granic, tymczasowością - dystyngująco wytwarzają banalne, formalne obrazki.
PM: Odbieranie społecznych zagadnień jedynie na poziomie formalnym
jest swego rodzaju cynizmem. Piękno może być radykalne, i właśnie z tego powodu
jest ono czymś więcej niż tylko obiektem konsumpcji. Jeden z moich wcześniejszych
projektów, apartamentowiec nieopodal autostrady oraz nowa galeria handlowa
sprowokowały spore sprzeczności. Oczywiście pytałem siebie samego dlaczego.
Myślałem, że ludzie instynktownie widzą rzeczy które ich irytują. Projekt budynku
był wynikiem mojej historycznej wiedzy oraz indywidualnego poglądu na życie.
Produkt okazał się zbyt ekspresyjny oraz sprawiał dziwne, obce wrażenie dla
obecnych tam ludzi. Możemy spytać się do jakiego stopnia nasza profesja nadal
odpowiada na realne potrzeby ludzi. Czy nadal jesteśmy wąską grupą
specjalistów, którzy są zainteresowani architekturą? Myślę że to jak żyjemy dzisiaj,
najlepiej obrazuje ruch. Prowadzisz swój samochód i czujesz się wolny. Lub
wyrażając się bardziej współcześnie, odczuwasz wszystkie możliwości wirtualnego
świata.
MM: Mówisz o "realnych" ludzkich potrzebach. Co
masz na myśli? Jakich kryteriów byś użył aby ocenić czy są realne lub fałszywe?
PM: Chodzi piękno. Mies cytował definicję piękna św.
Augustyna jako wewnętrzne światło prawdy. Ta wypowiedź definiuje moją pozycje
jako architekta, nawet jeśli stoi w opozycji do naszego wiedzionego konsumpcją
społeczeństwa. Piękno mnie prowokuje. Pokazuje mi co jest w życiu możliwe.
MM: Zastanawiam się: jeśli piękno jest wyrazem prawdy, kto definiuje
prawdę, jeśli społeczeństwo nie ma prawa tego robić?
PM: Zawsze będą próby zdefiniowania prawdy. Dla mnie czymś niezaprzeczalnym
jest to że prawda lub to co przez prawdę rozumiemy, powinno być dosięgalne dla
każdego indywidualnie.
MM: Czy naprawdę potrafisz powiedzieć, że te setki osób
które skrytykowały apartamentowiec były w błędzie? Dlaczego jesteś pewien swoich racji?
PM: Ponieważ byłem jedyną osobą która zrozumiała te zagadnienia.
MM: W Twoich ręcznie rysowanych planach są niezliczone
ilości kalkulacji. Jest to kolejna strona Twojej twórczości: prawa proporcji.
PM: Dla mnie proporcje całości i części są pierwszoplanowe. Poprzez
studia różnorakich systemów proporcji - złoty podział, triangulum, modulor itd.
- doszedłem do własnego systemu proporcji. Nie jest to gwarantem dobrego
budynku lecz jest niezbędnym narzędziem.
MM: Jak działa ten system?
PM: Jest pewien sławny rysunek Leonarda da Vinciego, który umieszcza
człowieka z rozpostartymi ramionami
wewnątrz kwadratu i koła. Zmieniłem figurę tak, że koło nie tylko dotyka centrum
mniejszej części kwadratu ale również idzie przez dwa wyższe narożniki. Koło
jest skonstruowane za pomocą środków dwóch prostopadłych linii - punkt w którym
dwie linie się przecinają jest również centrum opisywanego koła. Leży to w pięciu
ósmych od dołu boku kwadratu. Jeśli przedłużymy drugą prostopadłą,
przetnie ona bok kwadratu w siedmiu ósmych od dołu. Pięć ósmych koresponduje, z najmniejszą częścią, ze złotym podziałem, siedem ósmych z triangulum,
co oznacza że te proste geometryczne figury zawierają dwie istotne relacje. Podział
jest oparty na ósmych częściach i jest kontynuowany przez szesnastki,
trzydziestki dwójki, sześćdziesiątki czwórki itd.
Pierwsze Projekty
MM: Twoje pierwsze budynki to małe domy, często zaprojektowane
dla przyjaciół i bliskich. Co te projekty dały środowisku?
PM: Zaprojektowałem i wybudowałem moje pierwsze domy jeszcze
na studiach. Rezultatem to miszmasz Le Corbusiera i Olgiatiego. Myślę, że
Olgiati znał Le Corbusiera bardzo dobrze, lecz miał własne przemyślenia na
temat fantastycznych prostopadłościennych domów z rejonu Engadyny. Zapewne było to objawienie, jak na przykład to co kazało
Giacomettiemu uciec od surrealizmu i zacząć przedstawiać figuratywnie.
Najwyraźniej wychodząc z kina pewnego dnia, nagle spostrzegł w czyjejś twarzy
coś czego nigdy wcześniej nie zauważył, i ten aspekt stał się motywem twórczości.
Od tego punktu jego praca nie była już dłużej o modzie, nie była wynikiem
przeważających trendów. Poczuł że zobaczył coś co tylko on mógł zobaczyć, co
później zawsze chciał zawierać w swoich rysunkach i figurach. Znaczenie moich
wczesnych domów jest bardzo ograniczone. Wybierałem jakąś podstawową formę,
dodawałem okna i stawiałem na działce - nie dowolnie, używałem tradycyjnych wyznaczników
głównej oraz bocznej fasady. Fronty były bardzo geometryczne, boki już
nie. Orientowałem domy na ogród lub ulicę, aby w odpowiedni sposób zorganizować
budynek i zdeterminować jego formę wraz z ekspresją. Oznacza to że funkcje były
czasami podporządkowane formie.
MM: Wszystkie te domy mają wyraźną fizjonomię, oblicze,
które jest prawie klasyczne.
PM: Flaubert pisał o przyjemności jaką czuł gdy kontemplował
nie ozdobioną ścianę Partenonu, wyrażając że właśnie w taki sposób chciałby
tworzyć literaturę. Tak samo jest z mną, chcę aby moje budynki miały
przekonywującą ekspresję. Na starych fotografiach miast można zobaczyć domy
usytuowane na nieugiętych ulicach i placach. Wygląda to przepięknie, lecz
widocznie taka siła nie jest już mile widziana.
MM: Kąt prosty pełni ważną rolę w Twoich wczesnych budynkach,
kontynuujesz to do dzisiaj. W wielu nowych budynkach kąt prosty jest najbardziej
racjonalnym środkiem przestrzennego rozdysponowania, lecz w Twoim dorobku ma również
rzeźbiarskie znaczenie, betonowe narożniki czasami wyglądają jakby kłaniały się
w stronę widza.
PM: Plastyczny efekt (wolę bardziej ten termin niż
"rzeźbiarski", który odwołuje się bezpośrednio do sztuk pięknych)
powstaje z pytania na temat limitów kąta prostego. Kąt prosty jest wspaniałym
środkiem - jest bardzo oszczędny zarówno w sensie artystycznym i materialnym.
Jest to rdzenny element dzielnic, planów miast. Dowolne słownictwo przeniknięte
formalizmem, takie które zastosowano u Guggenheima w Bilbao, nie
kreuje ani sąsiedztwa, ani miasta, lecz jest bardzo silnie zamknięty w sobie
oraz działa głównie przez opozycję do kontekstu tam obecnego.
MM: Wspomniałeś, że Corbusier był dla Ciebie inspiracją
odkąd byłeś studentem. Lecz w Twoich najwcześniejszych pracach modernizm jest
obecny w bardzo pośredniej formie. Bardziej bym powiedział o tych budynkach, że
są archaiczne niż modernistyczne.
PM: Nie szukałem stylu tylko środków wyrazu. Odkąd, gdy byłem
kulturalnie zerem, ta ekspresja mogła być tylko czymś bardzo podstawowym co
pozwalało coś odczuć widząc budynek.
MM: Twój pierwszy dom w Trübbach/Azmoos ma kolumny podobne
do amfory, są bardzo malarskie. Co Cię do tego skłoniło?
PM: Obecnie trzeba mieć wielkie otwarcia w budynku aby zaspokoić
ludzkie zapotrzebowanie na światło. Usytuowałem te kolumny na jasnej fasadzie
by zamknąć ciało budynku wizualnie. Chciałem również przeciwstawić okrągłość
ich formy z prostą liniowością ściany. Umiejscowienie kolumn pośrodku loggi
daje budynkowi wizualną zamkniętą siłę, zamykanie centralnego wizualnego pola
wyklucza sugestię osi. Wizualnie wyższe piętro prowadzi poprzez kolumny na
zewnątrz, w otoczenie.
Klasyczność
MM: Przejdźmy do pytania o klasycyzm, precyzyjniej o
osiowość i symetrię. Godne uwagi jest zlokalizowanie większości Twoich domów w
terenach gdzie ostały się sztywne plany. Twoje pierwsze domy mają czysty kierunek,
lecz od pewnego czasu zacząłeś zmieniać projekty, aby obierały kilka kierunków.
Jak do tego doszło?
PM: Wszystkie wczesne projekty podążają za wzorem głównej oraz
bocznej fasady, chociaż zawsze z małymi interwencjami aby przeciwdziałać
symetrycznej strukturze. Dla przykładu, rzeźby w dwóch domach w Trübbach/Azmoos
zostały ustawione poza centralną osią. Idea głównej fasady została w mojej twórczości,
aż do apartamentowca w Sargans, gdzie chciałem nadać budynkowi jednolity wygląd
- w opozycji do chaotycznego przedmieścia. Lecz w domu w Winterthur takie
wytyczne są pozbawione sensu. Tamtejsza topografia była pierwszorzędnym czynnikiem:
budynek jest związany ze skarpą za pomocą addycyjności i tarasów. Wszystkie
fasady są równie ważne. W późniejszym domu w Grabs hierarchia poszczególnych
fasad jest jeszcze mniej widoczna. To był również pierwszy raz, gdy użyłem betonu
nie tylko ze względu na swoją materialność, lecz również za walory strukturalne,
ponieważ był on najlepszym środkiem aby zrealizować duże sklepienie oraz taras.
Przedtem prymarnie byłem skoncentrowany na ekspresji oraz przestrzennej
organizacji budynku. Po raz pierwszy w tym budynku połączyłem strukturę i materiał
w taki sposób, że były one współzależne - zintensyfikowałem ową zależność w
domu w Erlenbach.
MM: Projekt w Erlenbach ma wyróżniającą się strukturę. Co
Cię do tego skłoniło?
PM: Według mnie są tylko dwa sposoby aby oddzielić wewnętrzną
przestrzeń od otoczenia. Bezpośrednią, oczywistą metodą jest ogrodzenie ścianą.
Drugą drogą jest zdefiniowanie sztucznego podium. I tak właśnie zrobiłem w Erlenbach.
MM: Dlaczego są tam wertykalne płyty zamiast kolumn?
PM: Klient chciał mieć sporo szkła, aczkolwiek dom jest
bardzo wyeksponowany. Płyty redukują zaglądanie; w połączeniu z bocznym szkłem,
dodają głębi wewnętrznej przestrzeni. Dałem tym płytom kolor czerwony aby
oddzielić je od szarych horyzontalnych płaszczyzn. Obecnie główną myślą, które
chcę pokazać jest dokładna relacja pomiędzy funkcją a formą budynku. W
przeszłości moja praca była zdominowana szukaniem ekspresji budynku. Dzisiaj jestem
bardziej zainteresowany osiągnięciem równowagi między reprezentacją a
zawartością.
Forma i Funkcja
MM: Czy masz wrażenie, że takie pragnienie reprezentacji
było czasami zbyt istotne w przeszłości?
PM: Jak najbardziej. Niekiedy zastanawiam się czy nie przesadzam
z moimi intencjami, pozwalając aby budynek wyglądał na zmyślony. Jednak nie jest
tak źle - przypuszczam, że tak musi być.
MM: Zastanawiam się nad stopniowaniem relacji wnętrze/zewnętrze
w domu w Erlenbach, czy jest wystarczająco jasna? Kiedy wspominam sobie dom,
zawsze mam wrażenie, że przekraczam dzienny pokój samoistnie - jakbym był
intruzem w prywatnej przestrzeni.
PM: Ten projekt nauczył mnie, że przy tak dużych szklanych powierzchniach
musisz nadać wewnętrznej przestrzeni ustaloną głębokość. Byłem ostatnio w biurowcu
gdzie każde piętro było przeszklone od góry do dołu, lecz było to perfekcyjne
bo pokoje były bardzo głębokie. W Erlenbach pokoje nie są wystarczająco głębokie
w relacji z dużymi przeszklonymi powierzchniami.
MM: Zapewne dwie rzeczy są potrzebne aby przywrócić wysokie szklenia:
określona głębokość oraz silne, fizyczne oddziaływanie na przestrzeń
opozycyjnej, wewnętrznej ściany. Jeśli pokój tego typu nie jest sukcesem, powodem
porażki jest poczucie zbytniego wyeksponowania, presji wywieranej na wnętrze
przez zewnętrze. Powracamy tutaj do pytania o użytkowość: percepcja pokoju
nigdy nie będzie odseparowana od swojego zastosowania i jest to jego funkcjonalna
obietnica... która nie ma żadnego związku z funkcjonalizmem.
PM: Jednym z pryncypiów projektu domu jest zdefiniowanie relacji
między masą a potrzebami mieszkańców. Odpowiedź na wszystkie te wymagania bez
ciągłego nakładania nowej koncepcji zamieszkania wymaga doświadczenia. Jest
bardzo dużo detali, które sprawiają że dom jest dobry. Jednym z nich jest
znalezienie miejsca do składowania wszystkich rzeczy, które mają mieszkańcy.
Świetlisty wolny plan niezmiennie potrzebuje obsługowej przestrzeni - trudną rzeczą
jest włączyć obsługę w strukturę planu.
Plany
MM: Zbudowałeś trzy apartamentowce, jeden z nich bardzo
mały. Czy między nimi istnieje swego rodzaju rozwój wśród nich, czy może
różnice między nimi wynikają tylko z innych sytuacji?
PM: Praktycznie każdy z moich budynków ma związek z
sytuacją, miastem lub krajobrazem. Radzą sobie z tym na różne sposoby, bo nie
jest możliwe aby zareagować na obecne sytuacje za pomocą ustalonych metod
budowania oraz typologii. Ze względu na wnętrza, chyba razem zgadzamy się co do
kwestii, że nie ma ustalonego kierunku aby zorganizować budynek za pomocą
urbanistyki, bez typologii która rozszerzy przestrzeń publiczną. Ponadto,
apartamenty nie są zbyt elastyczne, w terminach technicznych.(Rietveldowski dom
pani Schroeder w Utrechcie, ze swymi mobilnymi wewnętrznymi przegrodami jest
sensacyjnym wyjątkiem.) Nawet w mniejszym apartamencie, starałem się przełamać
typowość, umieszczając indywidualne pokoje w różnych miejscach, niemalże geograficznie.
Sądzę, że kreuje to różnorodność i elastyczność użytkowania. Relacja między głównym
pokojem a przestrzenią obsługującą jest równie istotna. Można stworzyć połączenia
między nimi za pomocą różnorakich otwarć w ścianie, używając np.: świetlików.
Takie elementy dają nawet najmniejszym apartamentom przestronności.
MM: Eksperymentowałeś już z tym?
PM: W apartamentowcu w Trubbach, kuchnia oraz łazienka są przeszklone,
jedna jest transparentna, druga ma nieprzejrzyste szkło, które rozprasza
światło. Budynek w Brig ma świetliki. Daje to spory wpływ na atmosferę pokoju,
nawet jeśli są usytuowane głęboko przy rdzeniu budynku. W domu w Hunenberg są
szklane ściany między kuchnią a pokojem dziennym, pokojem dziennym a pracownią,
prysznicem a toaletą.
MM: W latach 1960 Włoch Caccia Dominioni przedstawił interesujący
pogląd że w małych apartamentach funkcje nie powinny być usytuowana blisko
siebie (à la Alexander Klein), lecz raczej na ile to możliwe, najdalej, aby
wytworzyć rozpiętość.
PM: Nie stawiałbym tych dwóch rzeczy naprzeciw siebie. Dla mnie
obie drogi są możliwe aby zorganizować apartament.
MM: Nawet jeśli plany w Twoim aktualnym budynku zostaną zorganizowane
bardziej swobodnie, cechujesz się dla mnie wielką wiarą w samowystarczalne,
kubiczne przestrzenie niż w transparentne, przestrzenne formy.
PM: Nie jestem aż tak zawieszony na ekspresji kubicznych przestrzeni.
W obecnej chwili jestem zainteresowany drogami skomponowania otwartej, płynnej
przestrzeni z bardziej intymną, zdefiniowaną przestrzenią. Nie jest łatwo to
osiągnąć, projekty nad którymi pracuje mają tendencję do bycia małymi.
MM: Wcześniej zasugerowałeś, że w Twoich pierwszych domach
reprezentacja być może przyćmiła użytkowanie. Są powiązane, lecz niezgodne, napięcia
między plastycznością a przestrzennością. Jeśli w ważnym momencie projektowania
te dwa aspekty będą w konflikcie, jak byś wybrał ten właściwy?
PM: Jestem pewny, że od długiego czasu wybierałem z
korzyścią plastyczność zamiast przestrzenności. Taka zasada daje sporo możliwości
we wnętrzu. Na zewnątrz, pytania o formę są bardziej dojmujące.
Approximations
The Architecture of Peter Märkli
poraz kolejny wracam do Miesa van der rohe. prostota architektury powinna isc w parze z prostota slowa. malo slow, duzo tresci.
OdpowiedzUsuń