Bezpośrednią przyczyną napisania
poniższego artykułu były wypadki ostatnich miesięcy w architekturze
amerykańskiej. Mianowicie w lutym b. r. otwarto w Nowym Jorku wystawę architektoniczną,
mającą następnie w ciągu dwóch lat objechać całe Stany Zjednoczone i
propagować niezbyt dotychczas popularną w Ameryce architekturę typu,
zapoczątkowanego przez Corbusiera. Organizatorami owej wystawy, noszącej nazwę wystawy
„międzynarodowego stylu", są zarówno przedstawiciele nielicznych w Ameryce miejscowych
i importowanych wyznawców skrajnego modernizmu
europejskiego, jak i niektórzy z nowo-upieczonych oficjalnych „modernistów" amerykańskich,
dotychczas tworzących w manierze „arts decoratifs" a obecnie dostosowujących
się do nowej mody „funkcjonalizmu". Jednocześnie z wystawą jej
organizatorzy wydali szereg manifestów, propagujących doktryny w rodzaju
„domu-maszyny" w połączeniu z odświeżonemi metodami auto-reklamy oficjalnych
„modernistów" amerykańskich. Organizatorzy wystawy jeszcze przed ostatecznym
skonkretyzowaniem jej charakteru otrzymali również od Wrighta przyrzeczenie
udzielenia kilku jego ostatnich projektów. Jednakowoż po ogłoszeniu sprzecznych z jego
zasadami architektonicznemi manifestów i po stwierdzeniu tendencji wystawy
Wright postanowił wycofać swoje prace po zakończeniu pobytu wystawy w Nowym Jorku i
ogłosił poniżej przytoczony artykuł. Wystawa w Nowym Jorku była otwarta
przez luty i marzec b. r. Dla bliższego zaznajomienia czytelników z zasadami
twórczości arch. Wrighta, wzbudzającej ostatnio ponownie zwiększone
zainteresowanie w Europie (m. i. dyskusja w ciągu ubiegłego roku w prasie fachowej
niemieckiej) podajemy artykuł w tłumaczeniu byłego współpracownika F. L.
Wrighta arch. Michała Kostaneckiego.
Znalazłem się w walce przeciwko
nowemu „Geist der Kleinlichkeit", domagając się architektury dla
indywidualnego człowieka, zamiast spokojnie uznać uwiąd
starczy pod postacią nowego wynalazku
- tak zwanego stylu
międzynarodowego.
• Nie potrzeba niezwykłej
przenikliwości dla rozpoznania w tym rzekomym wynalazku próby zdarcia
skóry i rogów z żywego i rozwijającego się organizmu,
jakim jest nowoczesna architektura ostatnich lat dwudziestu pięciu,
ażeby następnie, bijąc w bębny, starać się wlać w skórę życie,
albo wreszcie w rozpaczy rozpiąć ją samą jako wzór dla Ameryki.
• To mojem zdaniem jest istotą
tego przychodzącego ex post „wynalazku".
• Architektura powstała dla
człowieka, a nie człowiek dla architektury. Odkądże więc upadł człowiek tak
nisko, nawet przez maszynę, ażeby samozwańcza garstka
formalistów miała przepisywać,
jaką ma być jego literatura,
muzyka, czy architektura?
• Znam dowodzenia miernot w
Europie: „dusza Zachodu przestała żyć, zatem umysł zachodni pomimo
swej bystrości przestał być twórczym i może tylko odbierać
wrażenie życia, ale nie
może stworzyć jego wyrazu, chyba
że da się ująć życie jako formułę intelektualną".
• Ale ja uważam to za wyznanie
niemocy, które, chociaż słuszne w zastosowaniu do omawianego
kierunku, zdrowa młodość z Północy, Południa, Wschodu czy Zachodu
odrzuci ze śmiechem.
• Młodość nie przyjmie w ten
sposób architektury, ani życia.
• Kształt, a dalej i jego możliwy
styl, powstaje ze struktury przemysłowej, społecznej, architektonicznej.
• Zasady konstrukcyjne, używając
odpowiednich materjałów dla określonych celów przemysłu czy
społeczeństwa, kierowane żywemi rękoma, stworzą styl jako wynik.
Zmieniające się metody
i materjały zmieniającego się
życia winny utrzymywać wolną drogę dla rozmaitości wyrazu, zawsze
świeżej, jak długo żyje twórcza wyobraźnia człowieka.
• Twórcza wyobraźnia, stwarzająca
z budowy architekturę, jak muzyka powstaje z matematyki, nie jest
cechą umysłowości, która tworzy matematyka, czy inżyniera
budowlanego, czy wreszcie naprędce powstałego estetę. I nie polega
ona nigdy na jakimś „stylu".
• Masowej produkcji maszynowej
potrzeba sumienia, ale nie potrzeba jej formułki estetycznej, mającej
prowadzić skróconą drogą do jakiegoś „stylu". Jest ona
sama zabójczą formułą. Maszynie
potrzeba tej siły twórczej,
któraby ją ujęła jaką jest, z wartościami, jakie posiada, i za jej pomocą
poczęła spełniać pracę świata, przetwarzając tę pracę stopniowo,
ażeby stała się wyrazem wolnego
ducha ludzkiego nie mniej niż
kiedykolwiek przedtem. Musimy stworzyć wyraz życia tem
bogatszy, im powszechniejszem mą być jego wytwarzanie. Albo też
będziemy musieli wpaść w obłęd maszyny jako skutek
jej uwielbienia.
• Czy myślicie, że jakakolwiek
formułka, narzucona jako styl tej naszej pracy w naszym kraju, może
dokonać więcej, niż zdławić zdrową nadzieję życia ducha?
• Twórcza architektura dla Ameryki
może być tylko architekturą dla indywidualnego człowieka.
• Interes społeczny w naszych
Stanach Zjednoczonych nie jest komunizmem, ani komunistycznym jak
formułka „stylu", głoszona przez „międzynarodowych".
Oświadczenia ich bowiem są komunistyczne z jednym tylko wyjątkiem, języka.
Komunistyczne w najgorszem znaczeniu komunizmu: zabicie
zdolności twórczych jednostki jako jego skutek, nawet
jeżeli nie jako jego cel... w imię „dyscypliny"!
• Życie potrzebuje i otrzymuje
dyscyplinę wewnętrzną stosownie do swego ideału. Im wyższy
ideał, tem większa dyscyplina.
• Ale owa komunistyczna formułka
głosi porzucenie cierpień tej twórczej
dyscypliny wewnętrznej przez poddanie się, zamykające wszystko dla
wszystkich w „stylu", przepisanym życiu,
wymyślonym przez kilku dla
wymuszenia go na wszystkich na równi.
• Tego rodzaju komunistyczny
,,izm" jest jakby odwróconym kapitalizmem. Odwrócenie to ma
bez wątpienia i swoje dobre strony, choćby tylko dla wykazania
okrucieństwa zarówno kapitalizmu, jak i tego rodzaju komunizmu. Z każdej
szczerej walki wynika jakaś korzyść dla rozwoju ludzkości. Ale dla
wolnej demokracji przyjęcie tego rodzaju komunistycznej zasady, pod
płaszczykiem formułki estetycznej dla architektury, stanowiłoby
przyznanie się do przegranej, do którego nie myślę, żebyśmy my
jako społeczeństwo byli gotowi.
• Centralizacja (w znaczeniu "każdy dla siebie") jest tem, co nas przygniata. Cierpimy od
nadużycia indywidualności w tej chorobliwej formie zamiast korzystać z ideału
integracji, tej naturalnej cechy
demokratycznej.
• Chorujemy od kapitalistycznej
centralizacji, ale nie wierzę, żebyśmy byli tak chorymi, abyśmy
musieli pogodzić się z jej niemocą przez przyjęcie komunistycznej
dyscypliny zewnętrznej w architekturze, która zabiłaby w końcu nawet tę
świeżość życia, jaką jeszcze posiadamy w obecnych
warunkach.
• A jeśli idzie o dyscyplinę?
• Czy znacie żywą dyscyplinę
ideału życia jako organicznej architektury, albo architektury jako
organicznego życia? Ci, którzy znają wewnętrzną dyscyplinę tego ideału,
widzą w poddaniu się jakiejkolwiek formułce styłu umarłą
dyscyplinę zewnętrzną, uwięzienie w niemocy.
• „Besonnenheit?".
• „Entsagung?".
• Jeśli z architektury organicznej
wynika efekt, to musi on pochodzić z wnętrza twórczości. Musi
być zawartym w samym organiźmie tworzonym.
• Spróbujcie tej dyscypliny w
naszej demokracji!
• Nieugięta wola, trzymająca na
wodzy bogate i potężne ,,ja", jest potrzebną dla stworzenia każdego
budynku jako architektury, i dla życia każdej żywej jednostki w
wolnej demokracji. Możecie ją nazwać indywidualną. I jest nią ona
zawsze.
• Każda rzecz wielka jest „zanadto
tem, czem jest": stanowi to cechę wielkości.
• „Nadmiar kontrastu w genjuszu
wytwarza potężną równowagę".
• Ale „Geist der
Kleinlichkeit" bierze nadmiar i ogłasza go jako „styl". Nie Bierze nigdzie
zasady, ani jej istoty. Ale bierze nadmiar i przypisuje go jako wzór; w tym
wypadku nadmiar pierwotnego protestu.
• Dlaczegóż mają pretensjonalni
formaliści kłopotać się o dyscypliną „stylu" dla Amerykanów, kiedy
jeszcze ani oni, ani Ameryka nie wiedzą, czem jest styl?
• Metody, materjały i życie
naszego kraju są wspólną dyscypliną dla każdej właściwie pojętej
pracy. Jeśli będziemy mieli możność rozwinięcia w najlepszy
sposób tych szczerych indywidualności,
jakie potrafimy znaleźć wśród
siebie, wtenczas wspólne użycie wspólnych
materjałów i metod wspólnego życia wprowadzi taką dyscyplinę w
indywidualne wysiłki, że przyszłe wieki będą mogły podziwiać dzieła
demokratycznego życia Wieku Dwudziestego jako dzieła
wielkiego, nie umarłego, stylu. Uczciwe budowle, z których wyprowadzono ów
reklamowany styl międzynarodowy, powstały w ten sposób. I wiele
jeszcze budynków możemy stworzyć w tym samym niezależnym,
odważnym duchu wolności. To też nie potrzebujemy narzucania
nam stylu przez „Geist der Kleinlichkeit". Nie, Panie
Sfjengler, nie straciliśmy jeszcze zdolności twórczych.
• Jesteśmy zdolni, oparci o
zasadę, a bez pretensjonalnych wysiłków, do stworzenia wielkiego stylu.
• Siłą warunków, działających
swobodnie na to, co jest wielkiem i żywem w nas samych — i to jest
naszą demokratyczną zasadą wolności — stworzymy nasz własny
styl.
• Prawda, że nie
zawsze rozumiemy należycie nasz własny ideał demokracji, to też niegodnieśmy go
nadużyli.
• Dopuściliśmy do tego, że nasz
ideał pokrywał rozwój haniebnej prywaty, czyli wyolbrzymionego
egoizmu, w imię zasad indywidualizmu. Egoizm, jakiego nie było w żadnej
monarchji. Ale czy
myślicie, że komunizm wykorzenia
egoizm? Może go zgnieść albo pokryć.
• Nie może go wykorzenić także i
socjalizm. Nadaje mu tylko inny kierunek. Nie może go
wykorzenić demokracja. Nie, ale jedynie demokracja może go zamienić na
szlachetną, twórczą siłę
jednostki.
• I to jest najlepszem ze
wszystkiego dla wszystkich.
• I tak mogę powiedzieć z
doświadczenia mojego życia jako architekta: ażeby stworzyć wielką
architekturę dla wielkiego życia, potrzeba naszemu krajowi jedynie
zrozumienia i rozwinięcia wysokiego ideału demokracji, ideału, dla
którego założono nowe życie na nowym kontynencie, a dalej
szczerego i skromnego wysiłku wprowadzenia w życie jego zasad.
• I jestem przekonany, że praca
nad stworzeniem organicznej architektury dla człowieka
posunęła się tak daleko w pracy świata, zanim jeszcze pokazała się
obecna auto-reklama, że każdy człowiek o zwykłej przenikliwości
może ją rozpoznać jako nadchodzącą w naturalny sposób naszą przyszłą
architekturę, bez współudziału zewnętrznej propagandy. A więc
dlaczegóż teraz propagatorzy
wyobrażają sobie, że mogą, jako samozwańczy komitet ukraść rogi i skórę tego
żywego, zdrowego, młodego organizmu i obnosić z dumą skórę i potrząsać
rogami, ażeby Ameryka myślała, że ma przed sobą żywą
istotę?
• Zgódźmy się, że są szczerzy:
wyznawszy swą niemoc, czy chcą skłonić innych do takiego samego
wyznania?
• Zgódźmy się, że są ambitni:
pragną być wynalazcami, jak eunuch mógłby pragnąć być ojcem.
• Zgódźmy się, że są ubodzy: czy
chcą zdobyć pracę pod fałszywemi pozorami?
• Zgódźmy się, że
są estetami :są powierzchowni i nieświadomi głębi natury.
• Zgódźmy się, że są tak
inteligentni, twardzi i naukowi, za jakich się mają: są nieudałym wytworem
tej epoki maszynowej, która wyjałowiłaby się sama, gdyby mogła, ażeby
powstrzymać kontynuowanie rasy.
• Młodość pragnie życia, a „Geist
der Kleinlichkeit" chciałby jej dać w miejsce życia receptę na
gotowy wzór życia?
• Litera znaczy więcej od ducha
jedynie dla artystów niższego rzędu. — Rzecz wypowiedziana
znaczy obecnie więcej, niż sposób jej wypowiedzenia. — Nie skończyły
się jeszcze nasze pionierskie
d n i
źródło: Architektura i Budownictwo 32 nr 7
Ciekawa forma bloga, chyba się jeszcze z taką nie spotkałam :) Życzę wytrwałości w tworzeniu dalej!
OdpowiedzUsuńCiekawy artykuł. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń