Martin Steinmann: Pomimo wszechobecności wirtualnych modeli, które można obracać i oglądać ze wszystkich stron, kartonowe makiety nadal są istotnym narzędziem architektonicznej twórczości. Po co właściwie je budujemy? W jakim celu używa pan tak tradycyjnych środków?
Christian Kerez: Praca z makietą to badanie właściwości przestrzeni. Makiety są do tego stworzone. Obraz cyfrowy jest dwuwymiarowy i tak jak rzut, symuluje wrażenie przestrzenności, które jest mu całkowicie obce. To jest narzędzie marketingowe, a nie narzędzie służące pracy i badaniu cech obiektów architektonicznych.
M.S.: Jakość takiej analizy zależy jednak od skali w jakiej tworzy się makiety. W pana pracowni znaleźć można obiekty wybudowane w przeróżnych skalach. Czemu służy to zróżnicowanie wielkości? W jakiej skali są na przykład makiety fasady domu w Witikon?
C.K.: Te makiety zostały zbudowane w skali 1:33. Fasada jest swego rodzaju filtrem. Taka wielkość pozwala nam spojrzeć przez nią do wnętrza domu. Służy to badaniu relacji przestrzeni wewnętrznej i zewnętrznej. Skala jest na tyle duża, aby pokazać otoczenie domu i na tyle mała, żeby można było zobaczyć poszczególne pomieszczenia, ich umeblowanie i podziały okien.
M.S.: 1:33 to skala, której używamy w teatrze. Czy dzięki niej poszczególne pomieszczenia są na tyle duże, że możemy już wyobrazić sobie, jak będą wyglądały w rzeczywistości?
C.K.: Przestrzeń staje się widoczna, kiedy umieszczamy w niej sylwetki ludzi, które budują wrażenie odpowiednich proporcji. Większość architektów używa figur, które pochodzą z zestawów przeznaczonych do budowy modeli otoczenia kolejek elektrycznych. Są one bardzo szczegółowe i dają poczucie "filmowości" makiety. Dzięki nim jesteśmy w stanie oglądać przestrzeń w odniesieniu do rozmiarów głowy, ramienia... Ta relacja sprawia, że obiekt staje się bardziej sugestywny.
M.S.: A co ze skalą 1:10? Tej wielkości sylwetki wyglądałyby już jak figury Georgesa Segala - białe obiekty, równoważące poczucie naturalności i sztuczności.
C.K.: Makiety w skali 1:10 nie są bardziej rzeczywiste czy szczegółowe niż te w skali 1:33. Zmienia się jednak sposób w jaki na nie patrzymy. Możemy na przykład włożyć głowę do środka jakiegoś pomieszczenia i rozejrzeć się dookoła. Przestrzeń zaczyna nas otaczać. Większa skala pozwala oglądać obiekty tylko z zewnątrz. (...)
M.S.: Czy podczas pracy nad projektem płynnie przechodzi pan ze skali 1:200 do 1:500, kończąc na 1:10?
C.K.: Żadna skala nie jest ważniejsza od pozostałych. Istotne jest dla nas porównanie rozmaitych wielkości. Dobrze ilustruje to przykład projektu szkoły w Leutschenbach: tak długo jak posługiwaliśmy się tylko jedną makietą, nie mogliśmy podjąć decyzji dotyczącej użebrowania stropów budynku. Udało nam się to zrobić tylko dzięki porównaniu makiet o różnych skalach. Efekt, który tworzy bardziej płaskie i szerokie użebrowanie można zrozumieć dopiero dzięki obiektom w skali 1:1 i ich zestawieniu z modelami wybudowanymi w skali 1:10. Ciągle używamy tej samej procedury. Reprezentacja prawdziwej przestrzeni formuje się w naszej wyobraźni dzięki łączeniu różnych sposobów oglądania makiet. Taki sposób pracy nie odnosi się tylko do skali, ale także do struktury, materiałów, światła itp.
M.S.: Makieta jest czymś pomiędzy koncepcją budynku a nim samym. Jest oczywiście obiektem, ale nie reprezentuje samej siebie: reprezentuje coś zupełnie innego. Czy według pana tym czymś jest budynek czy jego idea?
C.K.: Modele dają możliwość obserwacji zbliżoną do rzeczywistości. Są przestrzenne, można dzięki nim analizować zmiany oświetlenia. Są stworzone z określonych materiałów i muszą być wybudowane... Te cechy sprawiają, że mogą one w wielu aspektach reprezentować rzeczywistość.
M.S.: Często redukuje pan jednak rzeczywistość do jednego materiału. Tworzy to wrażenie jednolitości, które nie istnieje w prawdziwym świecie, a jednak wpływa na efekt badań.
C.K.: Makiety muszą być postrzegane jako pewne przybliżenie rzeczywistości - nic więcej. Służą odzwierciedleniu prawdziwej przestrzeni, ale nie starają się być realistyczne. Budowanie makiety betonowych filarów z kartonu w skali 1:1 może być mylące. Efekt będzie zupełnie inny. To dotyczy także próbek nazywanych "mock-upami" ustawianych na placach budowy: inaczej postrzegamy określony element w izolacji, inaczej jako część większej całości. (...) Tak naprawdę nie można w pełni polegać na modelach. Zawsze trzeba zastanowić się nad tym, czy prowadzą one do lepszego zrozumienia wybudowanej przestrzeni czy wręcz odwrotnie: oddalają nas od niego.
M.S.: Oddalają w stronę rzeczywistości, która należy do makiety, a nie prawdziwej przestrzeni?
C.K.: Im bardziej model przypomina rzeczywistość, tym trudniej jest rozumieć go jako pewne jej przybliżenie. Obiekt nie może być jednak zrekonstruowany przez makietę - nawet taką w rzeczywistej skali. Im jest ona większa, tym trudniej jest stworzyć dystans pomiędzy reprezentacją a prawdą.
(...)
M.S.: Jak rozumiem, stara się pan poznać jak najwięcej cech przyszłej przestrzeni dzięki modelom. Czy nie wyklucza to pewnych aspektów architektury, które nie mogą być przedstawione w ten sposób, takich jak detale? Czy sposób pracy doprowadził pana do redukcji środków w rzeczywistych obiektach? Być może stąd wzięło się zainteresowanie "przestrzenią jako taką"? A może jest zupełnie odwrotnie - styl w architekturze doprowadził do zdefiniowania procesu projektowego?
C.K.: Dla mnie uproszczenie nie jest żadną zasadą. Jest bardziej konsekwencją pewnych koncepcji. Mogę wyobrazić sobie własny projekt o zupełnie innym charakterze. Praca na makietach ma jednak niebagatelny wpływ na efekt końcowy. To właśnie dzięki modelowi zrozumiałem, że kaplica w Bonaduz powinna wyglądać tak jak w miniaturze: że musi być biała i abstrakcyjna. (...) Makiety mają nieco egzystencjalny charakter. Są także wyrazem niepewności, próbą jej przyswojenia dzięki analizie wszystkich możliwości i nadziei na znalezienie czegoś ostatecznego - nawet jeżeli wiem, że nic takiego nie istnieje. (...) Richard Lethaby powiedział, że człowiek nie może zrozumieć świata jako całości. Dlatego właśnie stara się od niego zdystansować, poznać go dzięki odległości. W tym kontekście dom jest modelem świata: reprezentuje porządek, którego nie możemy odczuć w rzeczywistości. Moje projekty świadczą o potrzebie poszukiwania porządku, który umożliwia zachowanie pewnej jedności. Ma on formę określonych zasad kompozycji przestrzennej. Nie jest zamknięty, tylko otwarty.
tłum. Łukasz Stępnik
źródło: Martin Steinmann, Christian Kerez, “Les échelles de la réalité. Une discussion
entre Christian Kerez et Martin Steinmann”, katalog wystawy, EPFL, Lozanna, 2006.
Christian Kerez: Praca z makietą to badanie właściwości przestrzeni. Makiety są do tego stworzone. Obraz cyfrowy jest dwuwymiarowy i tak jak rzut, symuluje wrażenie przestrzenności, które jest mu całkowicie obce. To jest narzędzie marketingowe, a nie narzędzie służące pracy i badaniu cech obiektów architektonicznych.
M.S.: Jakość takiej analizy zależy jednak od skali w jakiej tworzy się makiety. W pana pracowni znaleźć można obiekty wybudowane w przeróżnych skalach. Czemu służy to zróżnicowanie wielkości? W jakiej skali są na przykład makiety fasady domu w Witikon?
C.K.: Te makiety zostały zbudowane w skali 1:33. Fasada jest swego rodzaju filtrem. Taka wielkość pozwala nam spojrzeć przez nią do wnętrza domu. Służy to badaniu relacji przestrzeni wewnętrznej i zewnętrznej. Skala jest na tyle duża, aby pokazać otoczenie domu i na tyle mała, żeby można było zobaczyć poszczególne pomieszczenia, ich umeblowanie i podziały okien.
M.S.: 1:33 to skala, której używamy w teatrze. Czy dzięki niej poszczególne pomieszczenia są na tyle duże, że możemy już wyobrazić sobie, jak będą wyglądały w rzeczywistości?
C.K.: Przestrzeń staje się widoczna, kiedy umieszczamy w niej sylwetki ludzi, które budują wrażenie odpowiednich proporcji. Większość architektów używa figur, które pochodzą z zestawów przeznaczonych do budowy modeli otoczenia kolejek elektrycznych. Są one bardzo szczegółowe i dają poczucie "filmowości" makiety. Dzięki nim jesteśmy w stanie oglądać przestrzeń w odniesieniu do rozmiarów głowy, ramienia... Ta relacja sprawia, że obiekt staje się bardziej sugestywny.
M.S.: A co ze skalą 1:10? Tej wielkości sylwetki wyglądałyby już jak figury Georgesa Segala - białe obiekty, równoważące poczucie naturalności i sztuczności.
C.K.: Makiety w skali 1:10 nie są bardziej rzeczywiste czy szczegółowe niż te w skali 1:33. Zmienia się jednak sposób w jaki na nie patrzymy. Możemy na przykład włożyć głowę do środka jakiegoś pomieszczenia i rozejrzeć się dookoła. Przestrzeń zaczyna nas otaczać. Większa skala pozwala oglądać obiekty tylko z zewnątrz. (...)
M.S.: Czy podczas pracy nad projektem płynnie przechodzi pan ze skali 1:200 do 1:500, kończąc na 1:10?
C.K.: Żadna skala nie jest ważniejsza od pozostałych. Istotne jest dla nas porównanie rozmaitych wielkości. Dobrze ilustruje to przykład projektu szkoły w Leutschenbach: tak długo jak posługiwaliśmy się tylko jedną makietą, nie mogliśmy podjąć decyzji dotyczącej użebrowania stropów budynku. Udało nam się to zrobić tylko dzięki porównaniu makiet o różnych skalach. Efekt, który tworzy bardziej płaskie i szerokie użebrowanie można zrozumieć dopiero dzięki obiektom w skali 1:1 i ich zestawieniu z modelami wybudowanymi w skali 1:10. Ciągle używamy tej samej procedury. Reprezentacja prawdziwej przestrzeni formuje się w naszej wyobraźni dzięki łączeniu różnych sposobów oglądania makiet. Taki sposób pracy nie odnosi się tylko do skali, ale także do struktury, materiałów, światła itp.
M.S.: Makieta jest czymś pomiędzy koncepcją budynku a nim samym. Jest oczywiście obiektem, ale nie reprezentuje samej siebie: reprezentuje coś zupełnie innego. Czy według pana tym czymś jest budynek czy jego idea?
C.K.: Modele dają możliwość obserwacji zbliżoną do rzeczywistości. Są przestrzenne, można dzięki nim analizować zmiany oświetlenia. Są stworzone z określonych materiałów i muszą być wybudowane... Te cechy sprawiają, że mogą one w wielu aspektach reprezentować rzeczywistość.
M.S.: Często redukuje pan jednak rzeczywistość do jednego materiału. Tworzy to wrażenie jednolitości, które nie istnieje w prawdziwym świecie, a jednak wpływa na efekt badań.
C.K.: Makiety muszą być postrzegane jako pewne przybliżenie rzeczywistości - nic więcej. Służą odzwierciedleniu prawdziwej przestrzeni, ale nie starają się być realistyczne. Budowanie makiety betonowych filarów z kartonu w skali 1:1 może być mylące. Efekt będzie zupełnie inny. To dotyczy także próbek nazywanych "mock-upami" ustawianych na placach budowy: inaczej postrzegamy określony element w izolacji, inaczej jako część większej całości. (...) Tak naprawdę nie można w pełni polegać na modelach. Zawsze trzeba zastanowić się nad tym, czy prowadzą one do lepszego zrozumienia wybudowanej przestrzeni czy wręcz odwrotnie: oddalają nas od niego.
M.S.: Oddalają w stronę rzeczywistości, która należy do makiety, a nie prawdziwej przestrzeni?
C.K.: Im bardziej model przypomina rzeczywistość, tym trudniej jest rozumieć go jako pewne jej przybliżenie. Obiekt nie może być jednak zrekonstruowany przez makietę - nawet taką w rzeczywistej skali. Im jest ona większa, tym trudniej jest stworzyć dystans pomiędzy reprezentacją a prawdą.
(...)
M.S.: Jak rozumiem, stara się pan poznać jak najwięcej cech przyszłej przestrzeni dzięki modelom. Czy nie wyklucza to pewnych aspektów architektury, które nie mogą być przedstawione w ten sposób, takich jak detale? Czy sposób pracy doprowadził pana do redukcji środków w rzeczywistych obiektach? Być może stąd wzięło się zainteresowanie "przestrzenią jako taką"? A może jest zupełnie odwrotnie - styl w architekturze doprowadził do zdefiniowania procesu projektowego?
C.K.: Dla mnie uproszczenie nie jest żadną zasadą. Jest bardziej konsekwencją pewnych koncepcji. Mogę wyobrazić sobie własny projekt o zupełnie innym charakterze. Praca na makietach ma jednak niebagatelny wpływ na efekt końcowy. To właśnie dzięki modelowi zrozumiałem, że kaplica w Bonaduz powinna wyglądać tak jak w miniaturze: że musi być biała i abstrakcyjna. (...) Makiety mają nieco egzystencjalny charakter. Są także wyrazem niepewności, próbą jej przyswojenia dzięki analizie wszystkich możliwości i nadziei na znalezienie czegoś ostatecznego - nawet jeżeli wiem, że nic takiego nie istnieje. (...) Richard Lethaby powiedział, że człowiek nie może zrozumieć świata jako całości. Dlatego właśnie stara się od niego zdystansować, poznać go dzięki odległości. W tym kontekście dom jest modelem świata: reprezentuje porządek, którego nie możemy odczuć w rzeczywistości. Moje projekty świadczą o potrzebie poszukiwania porządku, który umożliwia zachowanie pewnej jedności. Ma on formę określonych zasad kompozycji przestrzennej. Nie jest zamknięty, tylko otwarty.
tłum. Łukasz Stępnik
źródło: Martin Steinmann, Christian Kerez, “Les échelles de la réalité. Une discussion
entre Christian Kerez et Martin Steinmann”, katalog wystawy, EPFL, Lozanna, 2006.
Bardzo ciekawy wywiad :) pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńDobry model często potrafi przekonać klienta, lub uzmysłowić mu pewne rzeczy. Ale ile z tymi modelami zabawy, uch!
OdpowiedzUsuń