15 maj 2016

ŁUKASZ WOJCIECHOWSKI - BRYK DO ARCHITEKTURY - WŁADZA (2015)



W Niemczech za budowę obozów koncentracyjnych i montaż w nich komór gazowych odpowiadał Hans Kammler – konstruktor, dr budownictwa - wysoki członek SS, zwany technokratą zniszczenia. Goering mianował go pełnomocnikiem ds. budynków specjalnych i stał się on jednym z najbardziej brutalnych i bezlitosnych współpracowników Himmlera. Spektakularnym działaniem Kammlera było przeniesienie do podziemi ogromnej fabryki rakiet V-1 i V-2 (Mittelwerk) oraz umieszczenie tam towarzyszącego jej obo­zu koncentracyjnego, co skrajnie pogorszyło i tak już beznadziejne warunki bytowe robotników przymusowych. Kammler - zbrodniarz i szuja - jest więc autorem wielu najbardziej rozpoznawalnych obiektów w historii XX w.


CZYSTOŚĆ NIE ZAWSZE ZNACZY TO SAMO
W 1933 r. Mies van der Rohe prawdopodobnie wierzył, że idee niemieckości, czystości i logiki
zawarte w Mein Kampf  są tożsame z jego założeniami. Świadczą o tym jego wybory: głosowanie na
Hitlera w referendum (sierpień 1934 r.) i dobrowolne wstą­pienie do organizacji wspieranych przez nazistów. Według Petera Blake'a - autora biografii Miesa wydanej w latach 60. - architekt był kryształowym człowiekiem, chodzącym ideałem, wyznającym ascezę w architekturze i życiu. W swojej książce Blake na kilka akapitów rozpisuje się, jak godziwie postąpił Mies, projektując pomnik Róży Luksemburg. Kilka stron dalej próbuje prześlizgnąć się od 1933 roku do czasów powojen­nych zdaniem: Mies pozostał w Niemczech [po wyborze Hitle­ra] jeszcze trzy czy cztery lata i opisuje zdawkowo jego walkę z systemem. Autor biografii wspomina wprawdzie o udziale w konkursach na Bank Rzeszy i biurowiec Niemieckiego Prze­mysłu Jedwabniczego, ale mimo ich osiowych i monumentalnych układów, nawiązujących dialog z gigantomanią nazistów, nie dopatruje się tu żadnych niestosowności. Oczywiście nie wspomina słowem o projekcie pawilonu niemieckiego na Wystawę Światową w Brukseli w 1935 r. Według szkiców Miesa zwiedzający, minąwszy sztandar ze swastyką, mógł wejść do budynku, chyląc czoło przed czarnym orłem nad głównymi drzwiami i trafić między dwie ściany z trawertynu, które prze­znaczone były pod propagandowe treści symboliczne (swa­styka i wielki napis Deutsches Reich). Ale łatwo sądzić po tylu latach. Mies nie znał dalszego ciągu historii i po prostu szukał możliwości utrzymania i zatrudnienia. I chyba na szczęście w wyniku upokorzeń i przegranych w konkursach (coraz bar- dziej politycznych niż architektonicznych) szybko zorientował się, co może się wydarzyć w Niemczech i wyemigrował do USA.

MODERNIZM WRACA OKNEM
Przy odrobinie sprytu albo cynizmu każdą estetykę można by podporządkować poli­tycznej ideologii. Świadczy o tym faszystowska architektu­ra modernistyczna (Włochy) czy choćby fakt, że Hitler do czasu spotkania Speera nie miał wyrobionego zdania o tym, jaki styl architektoniczny przyjmie za obowiązujący. Co wię­cej, Goebbels początkowo opowiadał się za nowoczesną estetyką przemysłową. Chociaż Hitler ostatecznie nie zaak­ceptował języka modernistycznej awangardy, w projekcie własnej rezydencji w Obersalzbergu sam naszkicował na wskroś modernistyczny element przebudowy starej górskiej chaty - wielkie okno. Wódz był z niego dumny, chwaląc się przed gośćmi, że jest największe na świecie (ok. 800/400 cm). W istocie panoramiczny widok na Alpy musiał zapierać dech w piersiach - tym bardziej, gdy okno zsuwało się w dół, cho­wając w ścianie niższej kondygnacji. Mając przed sobą taką panoramę, można było snuć najbardziej szalone koncepcje. Trudno stwierdzić, czy Hitler wiedział o podobnym rozwiąza­niu w willi Tugendhatów w Brnie, projekt Miesa van der Rohe (lata 1929-30) - ale to był przecież przykład zdegenerowanej, antyniemieckiej architektury.
ŚCIANY NIE FILOZOFUJĄ
Budynek firmy IG-Farben z 1930 r. We Frankfurcie nad Menem, zaprojektowany przez Hansa Poelziga, jest wyrazistym przykładem architektury uwikłanej w politykę. W murach tego gigantycznego biurowca (największego na świecie do 1950 r.) wymyślono m.in. cyklon B. Po wojnie w budynku miało swoją siedzibę najwyższe dowództwo sił sprzymierzonych, a dziś obiekt mieści m.in. wydziały teologiczny i filozoficzny lokalnego uniwersytetu.

STYL A IDEOLOGIA
Mistrzem topornych uogólnień na temat nazistowskiej architektury jest Leon Krier, zacięty przeciwnik wszystkiego co ucieka od tradycji. Od lat 70. xx w. uparcie żali na przykład, ze nazywa się architekturę klasyczną reakcyjną i faszystowską, a modernizm jest symbolem demokracji. Bro­ni w tym kontekście Alberta Speera i porównuje z nim Miesa oraz Corbu, którzy też współpracowali z tyranami. Na pewno ich postępowanie w pewnym sensie jest godne potępienia, ale nie nosili oni nazistowskiego munduru, nie składali zamówień na kamień w obozach koncentracyjnych, nie byli ministrami zbrodniczych rządów. Tych niuansów Krier raczy nie zauważać. Krytykując np. Niemeyera, wyciąga ogólnikowe wnioski, co do architektury modernistycznej, zarzucając zwolennikom modernizmu uprzedzenie do klasyki z powodu Speera. Jed­nocześnie deklaruje, że klasycyzująca, imperialna architektura III Rzeszy jest przykładem wspaniałego kunsztu i została skaza­na na niesłuszny wyrok poprzez bezpośrednie powiązanie jej z ideologią nazistowską. Architekt ubolewa na przykład nad niszczeniem dziedzictwa hitleryzmu po wojnie, z żalem przyjmuje zastąpienie fragmentów niedokończonego okrągłego placu Speera w Berlinie z 1938 r. budynkiem Neue Nationalgalerie Miesa. Brakiem akceptacji dla zmodernizowanego świata Krier cynicznie usprawiedliwia swoje zafascynowanie sztuką i architekturą nazistów.

ARCHITEKTURĄ WOJUJESZ...
Z budynków włoskiego faszy­zmu najbardziej znany jest chyba Dom Faszysty w Como. Jednak nie ustępuje mu rozmachem Dom Armii w Rzymie (proj. Luigi Moretti). Pokaźna sala gimnastyczna jest tu niemal jak świątynia przekryta imponującym żelbetowym dachem, po którego wygiętej płaszczyźnie spływa światło dzienne. Kolej­nym budynkiem, muskularnym niczym kultowe ciała faszy­stowskie, jest dom wypoczynkowy dla dzieci (obozy para­militarne) Narodowej Partii Faszystowskiej w Chiavari, koło Genui. Został otwarty w 1938 r. w obecności samego wodza. Mussolini nawet swojej kochance Clarze Petacci zbudował piękną modernistyczną willę. Ironią historii jest fakt, że zbez­czeszczone ciała Mussoliniego, Clary Petracci i innych faszy­stów powieszono głowami w dół na wspornikowym dachu modernistycznej stacji benzynowej Esso na Piazzale Loreto w Mediolanie.
 





fragment
źródło: Łukasz Wojciechowski, Bryk do architektury, wyd. Unpubleashed, SARP Oddział we Wrocławiu, Wrocław 2015

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz