FRAGMENT Z DZIEŁA „ART", BILAN DES ARTS MODERNES EN FRANCE.
Jakże piękne domy buduje się dookoła! Doprawdy, architektura jest sztuką przodującą! Wdzięczni jesteśmy architektom za domy jasne, za to, że zdobyli dla nas światło: okna szerokie, oczy jaśniejące. Brawo i jeszcze raz dzięki. Dla niedocieczonych powodów, natura każe człowiekowi rodzić się, na podobieństwo Biernatka-Pustelnika, gołym, jak robak. Od stworzenia tego różni się jednak człowiek przez pewne dziwactwo w tem, co dotyczy jego mieszkania. Biernatek szuka muszli, opróżnionej przez śmierć właściciela (zwłaszcza w okresie kryzysu mieszkaniowego). Stara się wybrać muszlę wygodną; nie znajdując odpowiedniej do swoich potrzeb, wybiera czasowo jedną z tych, Louis XV, dość ładnych (szum morza szemrze z jej wzdętych otworów), lecz strasznie niewygodnych. Człowiek wybiera sobie dom, jak kobieta auto: z powodu ładnego flakoniku na kwiaty. Klient, myśląc o przyszłym własnym domu, żywi w swem łonie cały poemat. Upaja się myślą, że będzie mieszkał w symfonji. Zwierza się z tem sercu architekta. Zaś architekt domów mieszkalnych pali się, żeby zagrać Michała Anioła; pod presją buduje odę z betonu i gipsu, zazwyczaj jednak odmienną od wylęgniętej w duszy klienta: stąd konflikty. Bo poematy, szczególniej te, zrodzone przez innych, są nie do zamieszkania. Ach! Fugi łazienek, sonety w kształcie pokoi sypialnych, melodje buduarów, dramaty WC! Dom mieszkalny (wszystko jest w tem słowie). Jego zalety zasadnicze: osłona od zimna i wilgoci, ciepło w zimie, chłód w lecie, szeroki dostęp dla światła, łatwość zachowania czystości, wygoda w zamieszkaniu; nic więc z poematu, chyba poemat zdrowego sensu, wielkiej przydatności. Kolonja dziennikarzy na Żoliborzu w Warszawie. Plącząc pojęcie sztuki z pojęciem podobania się, architekci zbyt się oddają rysowaniu pięknych elewacyj, pozostawiając „murzynom" wywikłanie się z rozplanowania poza niemi właściwych domów mieszkalnych. Elewacja, ulubione dziecko architekta, nie powinna być maską. Rzeczą genjuszu architekta jest tak ustosunkować organa wewnętrzne, aby działały prawidłowo; winien on pomyśleć budowlę, jako organizm, w którym wszystko jest niezbędne i uległe. Czy droga ta zgadza się z właściwościami naszego mózgu? Żywe zadowolenie odczuwamy zawsze, gdy za pomocą minimum środków osiągamy wielkie rezultaty. Sądzę, że w gruncie rzeczy, na tem właśnie polega cały sekret siły: siła bez wdzięku jest tylko brutalnością; lecz nic wspólnego z tem pojęciem siły nie ma pseudoelewacja nicponiów czy też siła brutalna chamów. Przez z pierścionkami, czyż je ścierpi ręka czysta i silna? Wstręt pod szminką jakże utrudnia zadanie architektowi, gdy chce on osiągnąć celowość i wdzięk, emanujące z rzeczy prawdziwych. Co za praca dla twórcy! Każdy centymetr terenu zmusić do wydajności maksymalnej, pokoje wzajem tak dokładnie wpasować, aby zabezpieczały całkowitą wygodę egzystencji: zgodność doskonała, tak pożądana i tak rzadko realizowana. W takiej architekturze nie da się rozróżnić, czy plan narzucił elewację, czy elewacja narzuciła plan, zależność wzajemna jest kompletna, organiczna. Rzekłbym, być prawdziwym (a takiem może być mieszkanie, nawet gdy jest wspaniałe: Petit Trianon). Cała piękna architektura użytkowa jest tu: w pulsowaniu mas, jakie powstaje z ich doskonałej konieczności; tak, pióro pawie, przyczepione do bioder kobiety, jest artystycznym shokingiem, podczas gdy ciało całkiem nagie wzrusza harmonją. Dzięki niektórym architektom zaczynamy otrzymywać domy coraz bardziej nagie.
Przekład z francuskiego Ł. i W.
Architektura i Budownictwo 1/31
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz