wywiad przeprowadzony przez Francesco Garutti'ego
Pracując tutaj nigdy nie odczułem, że jestem w jakimś odległym miejscu. Architektoniczne doświadczenie jest oczywiście unikalne, ale nie tylko o to chodzi. Tak jak powiedziałeś to jest mieszanka rzeczy: miejsca, ale przede wszystkim ludzkiej społeczności. Właśnie to czyni to doświadczenie jeszcze mocniejszym. Sprawia, że to miejsce jest "odpowiednie". I jest jeszcze jedna sprawa. To tutaj spotkałem Richarda Serrę, ten typ osoby, który być może spotykasz tylko raz w życiu. Albo Maurizio Cattelan. I reżyser Wim Wenders też tu był. To miejsce w momencie, w którym ty tu jesteś ma katalizującą moc. Sprawia, że możemy zacząć zastanawiać się nad pojęciem "centrum" we współczesnym społeczeństwie albo myśleć o nowej idei geografii, o której wcześniej wspominałeś. Jaki jest twój związek z innymi sławnymi architektami?
I
oto jestem z powrotem w Haldenstein, po blisko dwóch latach
nieobecności. Studio jest przepełnione makietami i modelami, które
pozostawiają niewiele miejsca na przejście i
odnalezienie się; kilka pustych miejsc na ścianach gdzie można
jeszcze przyczepić rysunki, arkusze i zdjęcia. W domu i studiu
Peter'a Zumthora nie ma miejsca na przerwę w pracy. Na zewnątrz
Szwajcarskie Alpy są spowite ciszą, podczas gdy Ren przepływa pod
mostem łączącym
wioskę z małym miastem Chur. Zumthor, urodzony w Bazylei, zdecydował
się założyć tu pracownię wiele lat temu. Od tamtego czasu
dziesiątki współpracowników pracowało u jego boku tworząc
zespół projektantów.
Młodzi architekci z całego świata przychodzą do niego, aby wziąć
udział w jego pracy, aby nauczyć się tylko jednej rzeczy:
architektury. Być może nie ma powodu by dodawać nic więcej. "Bardzo
wysoka jakość i precyzja, uzyskana poprzez wytrzymałość i
wytrwałość" - tak to tłumaczy. Peter
Zumthor sprawdza każdy detal, dopasowuje proporcje ze
szczególną
troską, doprowadza projekt jak najbliżej rzeczywistości: aby go
sprawdzić, aby wyobrazić sobie przestrzeń jako miejsce, które
pewnego dnia zostanie zamieszkane, miejsce które wkrótce
wypełni powietrze i światło. W tym krótkim wywiadzie nagranym w
jego pracowni,
rozmawiamy o jego pracy i młodości. Peter odkłada słuchawkę po
długiej rozmowie ze
Stanami Zjednoczonymi.
Nie wiem kiedy będę mógł tu wrócić, by z nim porozmawiać lub
znowu przeprowadzić wywiad.
Chciałbym
zacząć od pytania
o miejsce w którym się teraz znajdujemy, Haldenstein,
miejsce, w którym żyjesz i pracujesz.
Na
początku mieszkałem w tym starym czerwonym budynku (pokazuje przez
duże okno, które wychodzi na patio tego domu, red.). Teraz mieszka
w nim mój syn. W roku 1971 kupiliśmy tu dom, wspólnie z inżynierem
Jürg'iem
Buchli. W pełni zgodni z ideałami roku 68' odnowiliśmy budynki
własnymi rękami. Wiele lat minęło od tamtej pory i w międzyczasie
zbudowałem jeszcze 2 budynki, aby móc tu mieszkać i pracować.
Wszystko powstało w bardzo naturalny sposób, bez planowania.
Pierwszy
drewniany dom-studio powstał w 1985.
Ideą
tego budynku było, aby mieć pokój na piętrze przeznaczony na
projektowanie i pracę oraz pokój pod nim , na poziomie ogrodu, dla
rodziny, ale tak naprawdę nigdy nie używałem go w ten sposób tzn.
jako gartensaal.
W
czerwonym domu nie mieliśmy miejsca na ogród i pomyślałem o
zaprojektowaniu jego architektury w ten sposób. Następnie 7 lub 8
lat temu moja pracownia rozrosła się i miałem szansę kupienia
kawałka ziemi niedaleko stąd. Zaczekałem, aż bank udzieli mi
pożyczki i kiedy to się stało narodził się drugi budynek. Z
biegiem lat zacząłem czuć się tu jak w domu. Może nie przez
pierwsze 10 lat, ale potem tak. Teraz myślę, że to miejsce ma
naprawdę świetny charakter. W tym małym i przyjemnym zakątku
pośród Alp, wszystkie domy należą do nas lub do znajomych. I to
daje nam możliwość kontrolowania jakości tego miejsca. Jest to
nasz kawałek raju. Być może istotną rzeczą do podkreślenia jest
to, że tutaj życie i praca przenikają się ze sobą, nie ma między
nimi różnicy. W pewnym sensie cała sytuacja przypomina farmera z
dużą pracującą rodziną, dziećmi, wnukami itd. Zawsze
pracowałem w ten sposób.
W
Haldenstein czas płynie inaczej. Zauważa to każdy kto spędzi choć
jeden dzień w Twoim studio. Tutejsza atmosfera wydaje się zastygła
w bezruchu i jednocześnie bardzo gęsta. Ten rodzaj relacji z czasem
jest podstawą twojej praktyki.
Wierzę, że
jestem w stanie stworzyć odpowiednią atmosferę. Tak, czas tutaj
jest gęsty, charakteryzuje go skupienie i intensywność w pracy. W
tym momencie w biurze pracuje ze mną bardzo dobra grupa dwudziestu,
dwudziestu pięciu osób i to jest fantastyczne. To nie jest rodzina,
ale prawdziwa społeczność, której celem jest praca z prawdziwą
pasją. Będąc razem rośniemy w siłę i uczucie jest takie jakby
każdy dostawał skrzydeł. Thomas Durisch który był jednym z moich
współpracowników, kiedyś powiedział mi, że dla każdego
architekta w pracowni współpraca ze mną w pewien sposób dawała
siłę wszystkim. Było tak jakby każdy z nich myślał podczas
wspólnej pracy : "Tak, też na pewno byłbym w stanie to
zrobić. Istotnie mógłbym to zrobić lepiej." Potem gdy
wracali do domów część z nich próbowała pracować dalej samemu,
ale zdawali sobie sprawę, że coś nie pasowało. To nie było to
samo. Thomas powiedział, że jest to specjalny rodzaj atmosfery w
pracowni. Nazwał to fluidum. Jestem jakby opiekunem tego
fluidum, a ludzie jakoś w nim pracują. Teraz ta atmosfera
jest bardzo silna. To miłe, że Annalisa (żona Zumthor'a) także tu
pracuje. Inwestujemy trochę bardziej w organizowanie rzeczy takich
jak stół do ping pong'a czy przyjęcia pomiędzy domem i pracą.
Ludzie lubią tu spędzać czas i my też. I to jest bardzo dobre
dla pracy. Ale wiesz, chciałbym zauważyć że jest też coś w
rodzaju wzajemnego szacunku. Nie chodzi o to, żeby zostać
przyjaciółmi, tylko aby być dobrymi kolegami i pracować razem.
Miałem
szansę zobaczyć w pracowni ciebie i twoją żonę wspólnie
oceniających projekty. Było to bardzo interesujące widzieć jak
dobrze się rozumiecie i jak ważna była dla ciebie opinia od osoby
tak tobie bliskiej, ale nie będącej architektem.
Teraz gdy
Annalisa tu jest, często robię obchód po biurze razem z nią. To
bardzo ważne, aby patrzeć na rzeczy z ludźmi którzy nie są
wyszkoleni jako architekci, ale którzy mają dobrą intuicję i
wyczucie. Annalisa żyje z architektem już przez trzydzieści pięć
lat, więc może i odczytać i ocenić projekt. To jest bardzo ważne.
W końcu, jak wszyscy wiemy, architektura jest dla normalnych ludzi,
nie dla specjalistów. Czasami stajesz się ślepy podczas procesu.
Parę dni temu rozmawialiśmy o projekcie domu, który projektuję
dla Toby'ego Maguire'a w Los Angeles. Dyskutowaliśmy o konstrukcji
podłogi. Byłem przekonany, że nie powinna być wykonana z drewna,
ponieważ wszystko inne było już drewniane. Myślałem o czymś
mineralnym, o jakimś rodzaju kamienia, ale ona powiedziała
"drewno". Włożyliśmy drewno do modelu i zadziałało
niesamowicie. To była najbardziej interesująca propozycja dla
projektu: założyć, że wszystko będzie wykonane z drewna. Czasami
spojrzenie z zewnątrz może rozwiązać problem.
Tak,
rozumiem co chcesz przez to powiedzieć. Wracając na moment do
zagadnienia czasu. W twoim domu-pracowni trzymasz wszystkie modele
nawet te w skali 1:1 przedstawiające detale konstrukcyjne , próbki
i materiały. Mówisz, że lubisz żyć pośród nich. Jak godzisz
swoją ideę pojmowania czasu z ideą pojmowania czasu, którą może
mieć Twój klient?
Teraz już nie
jest to takie trudne. Bywało to skomplikowane. Teraz klienci lubią
być włączeni w proces projektowy, który może trwać latami.
Ludzie zdają się rozumieć... teraz kiedy wiedzą co robię.
Rozumieją, że czas jest potrzebny. Ale musisz im wytłumaczyć, że
to nie jest tylko techniczna praca: znalezienie dobrej koncepcji
architektonicznej to w końcu praca artystyczna. To tak jakbyś miał napisać symfonię albo kwartet smyczkowy albo... to jest jak pisanie
książki. Zabiera tyle czasu ile potrzebuje. Po prostu.
Architektura, którą robię to nie jest coś co możesz zamówić w
sklepie. Dla mnie architektura to praca autorska. To nie jest tylko
świadczenie usług, ale rozwijanie z klientem idei i stawanie się
razem inteligentniejszymi w miarę rozwoju projektu.
Bardzo
często używasz próbek w skali 1:1 aby sprawdzić detale,
przestrzeń i proporcje. Jest to coś co nie jest powszechne w
pracowniach architektonicznych na świecie, ponieważ zabiera dużo
czasu.
Le Corbusier
pracował w ten sposób. Ludzie powiedzieli mi, że jego pracownia w
Paryżu była pełna rzeczy w skali 1:1, uchwytów, drzwi, itd. To
ten sam rodzaj ciekawości i pasji dla rzeczy, aby w dotyku były
odpowiednie w swojej skali, materiale i proporcjach.
Czasami
mówisz o wspomnieniach i nagraniach jako części procesu dla twojej
inspiracji. Czy mógłbyś powiedzieć trochę więcej na ten temat?
To nie jest
wielka tajemnica. Wszyscy jesteśmy częścią życia i absorbujemy
życie. Jeśli nigdy nie mielibyśmy świadomości tego czego
doświadczamy i co widzimy, co czujemy, nie bylibyśmy istotami
ludzkimi. To jest podstawowa rzecz, którą mamy. Mamy doświadczenie.
Na jego podstawie dokonuje decyzji. Nie podejmuję decyzji na podstawie
abstrakcyjnych koncepcji. Jeśli pojawia się jakiś abstrakcyjny
pomysł staram się go natychmiast przetłumaczyć w umyśle na
fizyczną formę tak, aby móc go w jakiś sposób odczuć ciałem,
duszą i emocjami. Architektura, której poszukuję nie pozostaje na
papierze jako koncepcja. Dlatego też w swoim umyśle zawsze
wyobrażam sobie moje projekty jako będące częścią świata
fizycznego.
Wiesz, pomyślałem o tobie od razu kiedy przeczytałem The Museum of Innocence autorstwa Orhan'a Pamuk'a. Turecki powieściopisarz zebrał tysiąc obiektów i nagrań w pokoju w Stambule zanim zaczął pracę nad powieścią osadzoną w latach siedemdziesiątych, czasach jego młodości. Wykorzystał wszystkie te obiekty jako narzędzia do napisania historii. Potrzebował rzeczywistych obiektów jako inspiracji dla siebie, aby zacząć pisać. Gdybyś teraz pojechał do Stambułu możesz odwiedzić ten pokój.
Wiesz, pomyślałem o tobie od razu kiedy przeczytałem The Museum of Innocence autorstwa Orhan'a Pamuk'a. Turecki powieściopisarz zebrał tysiąc obiektów i nagrań w pokoju w Stambule zanim zaczął pracę nad powieścią osadzoną w latach siedemdziesiątych, czasach jego młodości. Wykorzystał wszystkie te obiekty jako narzędzia do napisania historii. Potrzebował rzeczywistych obiektów jako inspiracji dla siebie, aby zacząć pisać. Gdybyś teraz pojechał do Stambułu możesz odwiedzić ten pokój.
Podoba mi się
to. Planuję teraz wykład w Helsinkach i potem w Swiss National
Museum w Zurychu zatytułowany : Love at First Sight (Miłość
od pierwszego wejrzenia, tłum.) i podtytułem About Spaces and
things (O przestrzeniach i rzeczach, tłum.). Będę mówił o
konkretnych obiektach i przestrzeniach stworzonych dla nich. Dla
przykładu moja prywatna kolekcja rzeczy które trzymam na moich
półkach. Powiedzmy, że połowa ludzi ma taką pasję dla obiektów.
Przyjemnie. Oczywiście możesz rozwinąć pasję dla obiektów oraz
dla miejsc. Mam przeczucie, że tutaj miejsce jest pełne pasji.
Ludzie mogą myśleć, że jest to odległe miejsce, ale tak naprawdę
jest to centrum mojej pracy, a z punktu
widzenia geografii, mogę błyskawicznie dojechać do lotniska w
Zurychu.
Pracując tutaj nigdy nie odczułem, że jestem w jakimś odległym miejscu. Architektoniczne doświadczenie jest oczywiście unikalne, ale nie tylko o to chodzi. Tak jak powiedziałeś to jest mieszanka rzeczy: miejsca, ale przede wszystkim ludzkiej społeczności. Właśnie to czyni to doświadczenie jeszcze mocniejszym. Sprawia, że to miejsce jest "odpowiednie". I jest jeszcze jedna sprawa. To tutaj spotkałem Richarda Serrę, ten typ osoby, który być może spotykasz tylko raz w życiu. Albo Maurizio Cattelan. I reżyser Wim Wenders też tu był. To miejsce w momencie, w którym ty tu jesteś ma katalizującą moc. Sprawia, że możemy zacząć zastanawiać się nad pojęciem "centrum" we współczesnym społeczeństwie albo myśleć o nowej idei geografii, o której wcześniej wspominałeś. Jaki jest twój związek z innymi sławnymi architektami?
Szacunek z
dystansu. Opinia architektów, którzy nie należą do mojego
zespołu w jakiś sposób zakłóciłaby pracę. Ich opinia
wprowadziłaby zły rodzaj energii. Konstrukcja specyficznej
koncepcji i emocji dla projektu rozwijanego tutaj wspólnie przez
setki, a może i tysiące godzin nie może być łatwo współdzielona.
Nawet dobra lub inteligentna krytyka odebrana byłaby jako
wtargnięcie.
Tutaj nic cię nie rozprasza i jesteś kompletnie poświęcony pracy, skupiony
tylko na niej.
Tak, przez
cały czas. I jeśli jest coś, co mogłoby to zakłócić muszę to
wyeliminować. Wiesz, że potrafię być całkiem ostry i powiedzieć
"Ok to jest to, proszę wyjść" ("Ok that's it, out
please"). Ponieważ potrzebuję tutaj ognia i to musi być mój
ogień.
Nawiązując
do tego, czy mógłbym spytać jaki jest twój stosunek do mediów?
Co myślisz o tym w jaki sposób twoja praca prezentowana jest
światu?
To jest
trudne. Jestem nadal niechętny, ale próbuję wyrazić to w bardziej
uprzejmy sposób niż dwadzieścia lat temu. Mogę powiedzieć, że
jestem teraz bardziej uprzejmy! Ale bardziej chodzi o to, że próbuję
chronić swoją pracę. Jestem szczęśliwy, że ludzie potrafią ją
docenić, że mogą ją zobaczyć itd. Staram się pokazać i
wytłumaczyć moją praktykę i siebie zewnętrznemu światu i
sprawić, abym był zrozumiany. Z tego powodu zacząłem znowu
wyjeżdżać, dawać wykłady co jakiś czas. Jeżdżę na ETH w
Zurichu raz na trzy lata aby dać wykład i opowiadać tak by
studenci mogli zobaczyć moją prace, moje zainteresowania i pasję
oraz moją radość. To wszytko co chcę zakomunikować na zewnątrz.
W ostatnich latach zaczęliśmy pracować nad tym, by stworzyć
stronę internetową dla naszego biura. Prawdopodobnie będzie to
pojedyncza strona bez zdjęć tylko z tekstem wyjaśniającym
filozofię biura: co robimy i czego nie chcemy robić. Informacje o
wystąpieniach, książkach i publikacjach. Znowu chodzi o to samo:
nie chcę być snobem przez to, że nie mam strony internetowej.
Zrobimy coś prostego, nie reklamując się.
Mówiłeś o
rozpowszechnianiu i upowszechnianiu myślenia o architekturze. Byłeś
nauczycielem. Co zasugerowałbyś studentowi, młodemu
architektowi?
Jeśli
zaczynasz być architektem powinieneś w jakiś sposób zacząć
budować swoją osobowość. Powinieneś zadać sobie pytania takie
jak: Kim jestem? Co jest we mnie? Co lubię? Dlaczego to lubię?
Kiedy jesteś nauczycielem, powinieneś zachęcać ludzi do takiego
nastawienia. Musisz być naprawdę ostrożny, żeby nie udusić ich
wieloma dużymi teoriami. Myślę, że to mogłoby być bardzo
niebezpieczne, aby zaczynać edukację w architekturze w abstrakcyjny
sposób. Musisz stworzyć dobrą atmosferę, aby ludzie mogli wyrazić
siebie. Nie imponować nikomu. Są jeszcze inne ważne rzeczy do
nauczenia się, które naprawdę mogłyby być, ale nie są
wystarczająco dobrze prowadzone. Chodzi mi też o dyscyplinę. Jest
to mestiere (z włoskiego rzemiosło,profesja, umiejętność
przyp. tłum.), rzemiosło tworzenia ("craft of making").
Powinieneś traktować je bardzo poważnie. Światło to światło ,
cień to cień i jest jeszcze konstrukcja. Architekci powinni nauczyć
się wszystkiego na temat konstrukcji!
Jak
nauczyłeś się rzeczy?
To
jest dobre pytanie. Ktoś mógłby powiedzieć, że jestem samoukiem,
ale myślę że wręcz przeciwnie! Wychowałem się w rodzinie gdzie
wszystko było tworzone rękami. "Rzemiosło tworzenia" po raz kolejny. Tak więc, w moim
domu był to pewien rodzaj tradycji. Robiliśmy wszystko sami.
Uczyłem się w prawdziwie techniczny sposób, mój ojciec był
stolarzem. Musiałem pracować w sklepie swojego ojca . Nie chciałem
tego robić, ale zmuszał mnie do tego abym mógł pójść w jego
ślady. To było bardzo silne przeżycie. Musiałem być tam osiem
godzin dziennie, czasami wykonując bardzo powtarzalną i nudną
pracę. W ten sposób nauczyłem się jak osiągnąć jakość i
precyzję w mojej pracy poprzez wytrzymałość i upór. Potem
poszedłem do Kunstgewerbeschule (Szkoła sztuki i rzemiosła) w
Bazylei, Academy of Applied Arts, która była zorganizowana zgodnie
z założeniami Bauhasu: roczny kurs: Vorkurs
przygotowywaczej nauki
podstaw projektowania i Fachklasse
przekazująca wiedzę na temat wybranej specjalizacji. W moim wypadku
było to projektowanie mebli i wzornictwo przemysłowe. Nie wiedziałem
o tym wtedy, ale patrząc w przeszłość widzę, że wszystkiego
czego tam się nauczyłem, nauczyłem się podczas pierwszego roku
podstawowego kursu. Nie podczas Fachklasse.
Podczas Vorkurs
nauczyłem się o zasadach kompozycji z liniami , powierzchniami i
objętościami, zasad pisania i typografii, technik odróżniania i
mieszania barw. Potem rysowania odręcznie obiektów, zwierząt,
roślin, ludzi i ta praktyka opierała się głównie na uważnej
obserwacji. Cały rysunek polega na patrzeniu... Zaczynasz rysować
np. sześciany. Tak, rysowanie sześcianów. Jeśli dobrze pamiętam
co tydzień przez dwanaście godzin rysowaliśmy sześciany. Przez
pierwsze pół roku, tylko rysowanie sześcianów.
Naprawdę?
Tak.
Miałeś sześcian, który stał przed tobą i musiałeś go
narysować. Wtedy nauczyciel siadał na twoim miejscu, patrzył
dokładnie z punktu z którego ty patrzyłeś i może mówił: "Czy
patrzysz na ten sześcian z helikoptera, czy jak? Ja nie widzę
tego sześcianu w ten sposób. Zacznij od początku." Potem
mieliśmy ćwiczenia tego rodzaju w pisaniu. Musieliśmy nauczyć
się pisać odręcznie dużym piórem skrypt karoliński (Carolingian
script). Mój nauczyciel studiował go w Bauhausie. Tutaj wszystko
rozgrywało się pomiędzy
pozytywną i negatywną przestrzenią.
Wszystko wykonywane było odręcznie. Pierwszego dnia Vorkurs'u
pamiętam, że profesor przyszedł i powiedział: "Hej ludzie,
ta szkoła nazywa się
Kunstgewerbeschule,
ale to co będziecie robić od teraz przez najbliższy rok nie ma nic
wspólnego z Kunst
(sztuką tłum.). Tak żebyście wiedzieli." I miał rację. W
pewien sposób, to było mestiere.
To były moje dwa podstawowe treningi, potem w 1967 odbyłem
bardziej etnologiczną edukację w dziedzinie historii sztuki:
dziesięć lat w Departamencie Konserwacji Zabytków w
Gryzonii.
Patrząc na gospodarstwa wiejskie i osady, napisałem parę książek
na ten temat. Robiłem inwentaryzacje, studiowałem struktury
historycznych osad i sprawdzałem historyczne formy sztuki wewnątrz
budynków: np. dekoracje na ścianach gospodarstw, takie jak graffiti
w Engadine. Był to sposób, aby nauczyć się historii architektury
oddolnie. Studiowałem miejscową architekturę. Było to fantastyczne
i twórcze doświadczenie. Przedtem studiowałem w Pratt Institute w
Nowym Jorku i tam naprawdę niczego się nie nauczyłem. Poszedłem
na kurs wzornictwa przemysłowego. Prowadzący spojrzał na materiały
które przygotowałem wcześniej i powiedział mi : "Nie mogę
Cię niczego nauczyć. Żaden z moich studentów nie potrafi tego, co
już zrobiłeś." Ale jasną stroną była możliwość
spotkania Sibyl Moholy-Nagy, żony Laszló.
Uczyła historii architektury w Pratt Institute i napisałem dwie
prace na jej zajęcia. Była naocznym świadkiem europejskiej
architektury. Pamiętam, że często opowiadała o ludziach takich
jak Mies Van der Rohe, który był jej przyjacielem.
Jak
patrzysz teraz na swoje wcześniejsze projekty? W jaki sposób
zmieniło się przez lata twoje podejście do projektowania ?
Metoda
stała się dużo lepsza. Uczę ludzi pracy ze mną i myślę, że to
bardzo dobrze funkcjonuje. Robimy rzeczy i później o nich
rozmawiamy. Robimy i rozmawiamy cały czas. Proces jest bardzo
nastawiony na modele, jego rdzeń jest powiązany z obrazami, a ja
jestem reżyserem wszystkiego. Jak wiesz, zbieram wszystkich w biurze
przed projektem i wymyślam pytania. Zadaję je w odpowiedniej
kolejności i czekam na reakcję. Kiedy ktoś chce wytłumaczyć
swoją odpowiedź zawszę mówię: "Proszę, nie. Po prostu
powiedz, czy lubisz to rozwiązanie, czy tamto rozwiązanie."
Jeśli zaczniesz się usprawiedliwiać ukryjesz swoją natychmiastową
reakcję, twoje pierwsze uczucie. Chodzi bardziej o utrzymanie tego
fluidum
pierwszych reakcji na rzeczy. Naprawdę nie chcę zabijać tej
pierwszej reakcji mówieniem o niej zbyt wcześnie. I przede
wszystkim myślę, że każda emocjonalna reakcja jest prawdziwa dla
danej osoby, która ją odczuwa.
Nie może być tematem sporu dla innej osoby.. Myślę, że ta
procedura świetnie się sprawdza. Najtrudniejszą rzeczą dla mnie
jest to, że jestem niecierpliwy. Żona pomaga mi być cierpliwym z
moimi architektami, myślę, że jestem w tym coraz lepszy. Przez
ostatnie kilka lat starałem się poprawić moje rozumienie
indywidualnych osób. Co dana osoba jest w stanie zrobić, a czego
nie. Przedtem prawdopodobnie byłem zbyt schematyczny w myśleniu, że
wszyscy powinni potrafić zrobić wszystko, co jest kompletną
głupotą. Jakiś czas temu mierzyłem swoich współpracowników
własną miarą. Oczekiwałem, że staną się tacy jak ja. Odnosząc
się do Twojego pytania o moje starsze projekty: mogę powiedzieć,
że dwa dni temu odbył się koncert w Budynku Ochronnym dla Rzymskich Wykopalisk Archeologicznych w Chur - projekt który skończyłem w
1986. Mogłem zobaczyć pewne detale architektury, które mnie
niepokoiły. Małe rzeczy, ale naprawdę uśmiechałem się, gdy na
nie patrzyłem, "Te elementy są za małe" myślałem albo
"Inne nie powinny być wyrównane, powinny wystawać." Więc
w jakiś sposób mogłem zobaczyć, że się rozwinąłem.
Trzydzieści lat patrzenia, sprawdzania, patrzenia i patrzenia raz
jeszcze na detale i proporcje. Może stałem się odrobinę lepszy
niż trzydzieści lat temu.
Pamiętam
jak jednego dnia rozmawialiśmy w biurze o próbce cynku dla dachu
projektu Almannajuvet Mine Museum w Norwegii. Dyskutowaliśmy na
temat materiału i struktury dachu, kiedy nagle powiedziałeś coś w
stylu "Jest doskonały na podłogę!" Popatrzyliśmy po
sobie w biurze zaskoczeni i nie rozumieliśmy o jaki rodzaj podłogi
Ci chodzi. Zdałeś sobie sprawę, że zamiast wylewanego ołowiu,
cynk byłby doskonałym materiałem dla podłogi kaplicy Brata Klausa,
projektu ukończonego kilka lat temu.
Zapomniałem
o tym!
W
pewien sposób bardzo ciekawie jest myśleć o możliwości wykonania
poprawek do projektów podczas ich życia. Czy mógłbym prosić Cię
teraz o opowiedzenie o kilku aktualnych projektach?
Chodzi
mi na przykład o Pomniku Spalonych Wiedźm z Finnmark w
Vardø
w
Norwegii. Jest to projekt, który powstawał przy współpracy
artystki Louise Bourgeois w ostatnim okresie jej życia. Jak wam się
pracowało?
Zostaliśmy
zaproszeni do stworzenia budynku pomnika, ona jako artystka, ja jako
architekt. Poprosiłem ją, żeby zaczęła, ona chciała, żebym to
ja zaczął. Zaprojektowałem więc mój budynek, moją interpretację
zadania, a ona zareagowała na niego poprzez swoją instalację.
Pomnik składa się teraz z dwóch budynków. Szklanego pawilonu z
paleniskiem płonącym i odbitym w dużych lustrach i mojego
korytarzowego budynku, który ma prawie sto dwadzieścia metrów
długości. Jest to tekstylna przestrzeń z oknami i żarówkami
które oświecają biografie każdej z 91 ofiar. Długa materiałowa
przestrzeń wisi na drewnianym rusztowaniu. Jest to ciemne i wąskie
przejście. Dwie rampy tworzą wejścia do każdej ze stron. Obydwa
budynki, korytarz i pawilon umiejscowione są na brzegu dokładnie w
miejscu gdzie palono kobiety.
Czy
mógłbyś mi opowiedzieć o kilku swoich projektach, których nie
mogłeś zbudować?
Projekty
nigdy nie są tworzone na darmo. Czasami niewybudowane idee
powracają. Zdarza się to wielokrotnie. Pracowałem przez trzy lub
cztery lata aby stworzyć coś dla projektu pt. Poetic
Landscape
w północnych Niemczech, ale to nie doszło do skutku. Później
odkryłem, że kaplica Brata Klausa była wynikiem całej tej pracy,
którą włożyłem w Poetic
Landscape. Thomas
Durisch przygotowuje nową monografię dotyczącą mojej pracy i
jestem pewien, że będzie można zobaczyć w jaki sposób idee i
projekty które nigdy nie zostały wybudowane lub opublikowane
pojawiają się ponownie w innych propozycjach.
Będzie
można znaleźć analogie między odległymi w czasie projektami.
Patrząc wstecz na całe opus artysty lub architekta miło jest mieć
możliwość zobaczenia w jaki sposób wszystkie idee i badane tematy
mogą współgrać i być podsumowane kilkoma silnymi i przełomowymi
koncepcjami. Ale może to zdarza się tylko wielkim artystom i
architektom.
Zgodnie
z moim doświadczeniem pewne rzeczy i koncepcje są podstawowe.
Zawsze
się powtarzają.
tłum.
Rafał Wójcik
Źródło: klat magazine issue #5 Spring 2011 (tłumaczenie wykonane w zakresie uzasadnionym nauczaniem, kopiowanie tekstu w celach komercyjnych jest zabronione)
Źródło: klat magazine issue #5 Spring 2011 (tłumaczenie wykonane w zakresie uzasadnionym nauczaniem, kopiowanie tekstu w celach komercyjnych jest zabronione)
Rafał dzięki za ten tekst!
OdpowiedzUsuńTak, dziękuję i ja, to jest jeden z tych ludzi którzy ucza się rzemiosła, całkiem jak Steve Jobs
OdpowiedzUsuń