(...) Wiemy, że pole
stanu wewnętrznego posiada każda jednostka, a z tych pojedynczych pól tworzy
się jedno wielkie pole stanów wewnętrznych.
Niektóre
pojedyncze pola są niezmiernie ważne dla całościowego pola stanów wewnętrznych.
Możemy więc myśleć o Euklidesie lub filozofach antycznych jako o tych, którzy
położyli podwaliny pod nastawienia trwające w nauce po dzień dzisiejszy i które
narzucają tym samym dla nas oczywisty, a w samej rzeczy bardzo
charakterystyczny, antyabstrakcyjny, naturalistyczny sposób rozumowań i
metodykę.
Prawdopodobnie
innymi drogami potoczyłaby się myśl kultury europejskiej, gdyby u jej źródeł
rodziły się takie nastawienia, jakie pozwoliły Łobaczewskiemu lub Riemannowi na
zbudowanie którejkolwiek z geometrii nieeuklidesowych. W dziedzinie sztuk, a
specjalnie w poezji, rzeźbie i malarstwie, nastawienie naturalistyczne, którego
narodzin szukać należy w dziełach wielkich twórców kultury antycznej, trwa bez
mała po dzień dzisiejszy. Choć obecnie wiele wskazuje na to, że następuje jakaś
przemiana w sposobie myślenia i czucia ludzkości, to jednak trudno jest
wyobrazić sobie w obecnej chwili taki przewrót, który by z życia ludzi kultury
europejskiej wyeliminował nastawienia esencjonalne, tkwiące w nim jako spadek
po myślicielach kultury antycznej i po dziełach sztuki i myślach kultury
renesansowej. Tak więc możemy powiedzieć, że całościowe pole stanu wewnętrznego
ludzi żyjących w zasięgu kultury europejskiej jest uformowane między innymi i
przez nastawienia odpowiednio silnie uformowane w pojedynczych polach stanu
wewnętrznego ludzi żyjących w zasięgu kultur arabskiej, antycznej i
renesansowej.
W ramach
jednej kultury wpływ nastawień na przebieg historii oraz na takie lub inne
zabarwienie twórczości ludzkiej jest jednoznacznie decydujący. Nastawienia
grupy mają źródło w takich działaniach pojedynczych jednostek, w których cechy
łączące te nastawienia przez swoje uformowanie są tak silnie wyodrębnione, że w
doznaniach, jakie powstają na skutek tych przemian, cechy te wybijają się na
pierwszy plan i narzucają się dobitnie odbierającemu doznanie. Jednostka propagująca
jakąś cechę łączącą może to zrobić tylko przez wywołanie u odbierającego doznania,
upodobania do tej cechy. Uczyni to tylko wtedy, gdy zdoła przez swoje działanie
przekazać rozumowo lub uczuciowo jednostkę odbierającą doznanie, że cecha
łącząca, którą podkreśla, jest słuszna, interesująca, otwierająca duże możliwości,
zmierzająca do piękna itd. Z chwilą gdy jednostka odbierająca doznanie
przyporządkuje cesze łączącej jakieś uczucie, to wrażenie uformuje się w jej
polu stanu wewnętrznego bardziej spoiście i przez to stanie się dla uformowania
tego pola ważniejsze. Częstotliwość takich przebiegów przy zwiększającym się
upodobaniu rozstrzyga o sile nastawienia.
W ten sposób
przekonał do impresjonizmu swoje otoczenie, a potem całą kulturę europejską
Edward Manet i w ten sam sposób Le Corbusier narzucił swoje architektoniczne
myśli i upodobania sztuce budowlanej w drugim ćwierćwieczu naszego stulecia.
Ani Manet, ani Le Corbusier nie działali wyizolowani ze społeczeństwa. Ich pola
stanu wewnętrznego utworzone były tak, jak i innych współczesnych im ludzi. To,
co wyrazili w swoim działaniu, tkwiło w otaczającym ich życiu, ale istniało tam
jakby ukryte, nie objaśnione i pominięte. Były to jakieś cechy łączące, które
nie uzyskały jeszcze obywatelstwa. Istniały gotowe do rozpoczęcia szerokiego
życia, ale tkwiły wśród ludzi jakby utajone i słabo uformowane,
To co zrobił
Le Corbusier, musiało się stać wcześniej czy później. Niepodobieństwem jest pomyśleć,
aby ten kierunek architektoniczny mógł nie powstać. Cechy łączące, stanowiące
jego podwaliny, leżały jak na dłoni w otaczającym życiu, gdy Le Corbusier
głosił swoje tezy i rysował swoje pierwsze plany. Gdyby nie on, trafiłby na nie
ktoś inny. Tak były oczywiście łączące i tak łatwo dostrzegalne.
Podobnie miała
się rzecz z teorią względności, która wynikała niezbicie z nastawień
nurtujących ówczesną naukę, i objawienie jej było poniekąd jedyną możliwą
konsekwencją tych nastawień.
Manet, Le
Corbusier i Einstein byli tymi, którzy pierwsi wyprowadzili na słusznie im
należny poziom cechy łączące, tkwiące w otaczającym ich życiu.
Tak jak nie
może się skojarzyć coś z czymś, co nie istnieje i co nie może być objaśnione
przez coś innego już istniejącego, tak i nastawienie nie może się zrodzić
inaczej, jak tylko wtedy, gdy istnieje jakaś cecha, która może się stać
łączącą. Jeżeli cecha ta ma szanse do odegrania dużej roli w życiu społecznym,
nauce lub sztuce, to odkrycie jej jest jedyną możliwą formą stworzenia nowego
kierunku w zasięgu kultury. Ojcostwo jakiegoś stylu sprowadzałoby się w ten
sposób do odnalezienia tej cechy łączącej, która ma w przyszłości stać się
ważną dla jakiejś grupy społecznej. Istnieje również możliwość narzucenia
grupie upodobań do takiej cechy, która dla odkrywcy stała się przemożną cechą
łączącą.
Zjawiska te w
dziejach kultury bardzo rzadko zachodzą prosto i nieskomplikowanie. Takich ludzi
jak Michał anioł w sztuce i Marks w filozofii jest bardzo mało. Daleko częściej
przemiany zwykłych cech w ważne cechy
łączące przebiegają miękko i niewyraźnie, przy współudziale dużej liczby
twórców i w ciągu długiego stosunkowo czasu.
W ten sposób
nastawienie klasyczne przemieniło się w romantyczność. W twórczości Beethovena przemiana ta zachodzi łagodnie. Dla
dzisiejszego słuchacza jego muzyki prawdziwą rozkoszą jest odnajdywanie w niej
pierwiastków romantyzmu.
Secesja,
nieudana próba architektury impresjonistycznej, poderwała zaufanie do cech
łączących, które stanowiły podwaliny eklektyzmu, sama jednak nie wytworzyła
prawie żadnych takich cech, które by mogły – bez zasadniczych zmian – stać się
dla architektury powszechne.
Powolna
przemiana eklektyzmu w nowy kierunek architektoniczny trwa po dzień dzisiejszy.
Neoklasycyzm i neobaroki stanowiące dzieła okresu przejściowego, będą się pojawiać
coraz słabiej, dopóki cechy łączące, które stanowią kanwę awangardowej
architektury, nie zdobędą powszechnego obywatelstwa.
Impresjonizm
budował dzieło na jednym wrażeniu, na pojedynczym przeżyciu. Nie chodziło
o namalowanie wyobrażenia powstałego z
długiego szeregu doznań, uzyskanych drogą przeżywania i kontemplacji obiektu.
Nie chodziło o odtworzenie doznania całościowego, ale zawsze o chwilę, czyli
stan taki, jaki rzeczywiście istniał w danym, jedynym momencie. Impresjonizm
był ty samym przeciwieństwem syntezy.
W tym
malarstwie nie było miejsca na kijek, na którym dawni Holendrzy opierali rękę z
pędzlem, aby nie drżała przy kładzeniu farby na płótno.
Takie
nastawienie było do architektury nie do przyjęcia. Architektura jest zawsze
synteza dużej ilości doznań i musi oddziaływać wielka ilością przeżyć, z których
widz w końcu dopiero zbuduje sobie swoją syntezę. Nie jest to założenie, ale
konsekwencja natury dzieł architektonicznych.
To samo odnosi
się do muzyki, gdzie na syntezę składa się długi ciąg pojedynczych wrażeń.
Architektura i muzyka w tym aspekcie są z natury rzeczy antyimpresjonistyczne,
a techniki, którymi wypowiadają się, wymagają ogromnej precyzji wykonania. „Kijek
do podtrzymania pędzla” jest tutaj koniecznością. Szybkie i szerokie, lapidarne
pociągnięcia dyktowane, między innymi, przez obawę zmian w oświetleniu modelu
nie mają żadnych podstaw warsztatowych ani w architekturze, ani w muzyce, w
których to dziedzinach nie ma modeli. Nic się tu nie naśladuje i nic nie
deformuje.
Dlatego
zupełnie nie udała się architektura impresjonistyczna. Budownictwo musiało pójść albo nową własną awangardową drogą, którą
trzeba było tworzyć, albo tkwić w dalszym ciągu w eklektyzmie. Przebłyski tej nowej
drogi pojawiły się w niektórych rysach charakterystycznych secesji i od tej
chwili trwa gwałtowna przemiana eklektyzmu w styl, który się rodzi.
Na zmiany
nastawień ma wpływ szereg procesów zachodzących w formowaniu się doznań w
całościowym polu stanu wewnętrznego grupy społecznej. W szczególności zależą
one od kształtowania się doznań posiadających tę samą cechę łączącą.
Tak więc
całościowe pole stanu wewnętrznego grupy społecznej pulsuje bezustannie i
różnobarwnie szeregiem nastawień, które rodzą się, nabierają dojrzałości i
zanikają ustępując miejsca nowym, słabszym lub mocniejszym od poprzednich.
Jedne trwają dłużej, inne krócej. Jedne są silnie barwne, spoiste, wpływające
decydująco na budowę pola stanu wewnętrznego, inne zdają się być muśnięciami chwilowymi lub też trwają długo,
słabe i bezwolne. Te pulsowania nastawień, ich ilość i jakość składają się na
historię grupy społecznej w najszerszym rozumieniu tego słowa. Wszystkie
przejawy życia grupy społecznej są w nich zatarte.
Nastawienie jest
to gatunek formowania się doznań w polu stanu wewnętrznego.
Działanie jest
nieodłączne od doznań, gdyż może operować tylko materiałem zawartym w polu
stanu wewnętrznego. Nawet najbujniejsza fantazja jednostki nie jest w stanie stworzyć
czegoś zupełnie nowego, czegoś, co nie tkwi jako element w jakiejś formie i nie
jest zawarte w jej polu stanu wewnętrznego.
Twórczość jest
tylko innym uformowaniem tego, co istnieje w polu stanu wewnętrznego.
Może się zdarzyć,
że doznanie uzyskane od jednego i tego samego przedmiotu doznania wywołuje u
dwóch jednostek skojarzenia zupełnie odmienne oraz że sądy tych dwóch jednostek
o takim przedmiocie doznania będą inne. Coś, co dla kogoś jest nowe i dziwne,
dla innego może być nudne i zwykłe. Coś , co dla kogoś jest piękne, u innego
może nie wywołać żadnego przeżycia estetycznego.
źródło: Juliusz Żórawski, O budowie formy architektonicznej, Arkady, Warszawa 1962
tekst zamieszczony w zakresie uzasadnionym nauczaniem, kopiowanie tekstu w celach komercyjnych jest zabronione
źródło: Juliusz Żórawski, O budowie formy architektonicznej, Arkady, Warszawa 1962
tekst zamieszczony w zakresie uzasadnionym nauczaniem, kopiowanie tekstu w celach komercyjnych jest zabronione
Bardzo interesujący wpis i bardzo fajnie napisany. Pozdrawiam.:):)
OdpowiedzUsuń