Miasto jest czystym potencjałem, który nieustannie traci
i odzyskuje swoją potencjalność. Miasto wciąż jest rozbudowywane /
przebudowywane. Wciąż jest niszczone i wciąż jest tworzone. Czy więc Miasto
może być modelem, przykładem, punktem wyjścia do bardziej fundamentalnych rozważań? Zanim spróbuję pójść dalej tym tropem, pozostańmy chwilę przy samej potencjalności. Pustka domaga się wypełnienia. Brak domaga się uzupełnienia. Wypełnienie czy
uzupełnienie jednakże nigdy nas całkowicie nie zadowala. Prawie zawsze czujemy, że wypełniając płótno obrazu, strony zeszytu,
działkę w mieście czy w końcu swoje życie,
jakąś treścią zabijamy wszystkie pozostałe – być może lepsze – możliwości. Twórczość
czy po prostu „bycie” zabija potencjalność. Życie jest
rozpaczliwą utratą możliwości. Zamiast nieskończonych wymiarów potencjalnych egzystencji wypełniamy nasze życie jedną konkretną. Czy
jesteśmy pewni, że najlepszą z możliwych? Niepewność co do
wartości naszej egzystencji jest nieusuwalną cechą naszego życia.
Co to ma wspólnego z Miastem? Miasto jest – do pewnego stopnia
– wieczne. My mamy (choć, być może, nie wszyscy się z tym
poglądem zgodzą) jedno życie. Miasto przeżywa samo siebie na wiele sposobów. Układ przestrzenny – droga, plac, kwartał
wytyczone w czasach rzymskich – trwa i organizuje Miasto do dziś,
mimo że wszystko inne – mieszkańcy, system społeczny,
gospodarczy i polityczny – uległo zmianie. Oczywiście, w danym
miejscu i czasie istnieje tylko to jedno jedyne Miasto.
To, w jaki sposób miasto istnieje samo w sobie, to jednak
tylko jedna z perspektyw – drugą, równie ważną jest to, jak
miasto istnieje dla swoich mieszkańców. Obszar miasta, którego
każdy z nas „używa”, jest bardzo niewielki. Bez znaczenia, czy
mieszkamy w wielkim mieście, czy małym miasteczku – przestrzeń, w
której istniejemy, jest dość wyraźnie określona. Oczywiście,
niektórzy z nas są bardziej ruchliwi, inni mniej, jednak wszyscy
podlegamy pewnym ograniczeniom – nie możemy być w kilku miejscach jednocześnie, na przemieszczanie się po mieście potrzeba
czasu, nasze życie jest najczęściej ustrukturalizowane w
trójkącie praca (szkoła) – rodzina – rozrywki / przyjaciele / zakupy.
Oczywiście, mamy czasem ochotę, by monotonię naszych podroży zburzyć i udać się do dzielnicy, w której nigdy wcześniej nie byliśmy,
ale – powiedzmy sobie szczerze – to zdarza się wyjątkowo
rzadko. Jeśli więc miasto, jakie jest nam potrzebne, jakie użytkujemy,
jest tak małe – to może generalnie duże
miasta są zbędne?
Fakt, że nasze potrzeby korzystania z miasta są
ograniczone, jest podstawową przyczyną rozpadu
Miasta, o której pisałem wcześniej, a także sukcesu procesów dezurbanizacyjnych,
lecz przede wszystkim tzw. urban
sprawl i powstawania ciągnących się dziesiątkami kilometrów przedmieść. Większość z nas
marzy o domku z ogródkiem, większość z nas musi pracować (a w młodości się uczyć) i jeśli musimy robić zakupy, to
najlepiej połączone z pójściem do kina, na kręgle i wypiciem kawy z
koleżanką. W ten sposób właśnie powstaje schemat funkcjonowania mieszkańca typowego miasta amerykańskiego (ale też
miasta, o jakim marzy większość Europejczyków – odwiedźcie,
proszę, Dublin, Rygę czy miasta wschodnich Niemiec). Fakt, że
miasta europejskie mają inną strukturę, wynika przede wszystkim
z zaszłości historycznych, a także z uwarunkowań ekonomicznych – nie każdego stać na dom, nie każdemu chce się godzinami
dojeżdżać do pracy. Wróćmy jednak na chwilę do tych malutkich „subiektywnych miasteczek”, w których każdy z nas żyje.
Co je łączy? Wspólne sklepy? Zakłady przemysłowe? Wspólne kina? To jest kluczowy moment – rozmawiamy tu bowiem nie tyle o przestrzeni miejskiej, ile przede wszystkim o miejskiej
społeczności. O Wspólnocie, która zanikła. Co bowiem łączy ludzi mieszkających w jednym mieście? Ludzi, którzy w
klasycznym arystotelesowskim rozumieniu powinni tworzyć Polis? Czy
jakakolwiek społeczność miejska w ogóle istnieje? Czy jest ona społecznością polityczną?
Przestrzenie publiczne – z archetypiczną Agorą na
honorowym miejscu – były esencją tradycyjnego Miasta. Nawet jeśli przestrzenie publiczne nadal w naszych miastach istnieją,
a nawet gdy powstają nowe place, pasaże czy miejskie parki, ich sens jest ściśle związany z komercją, ewentualnie z
higieną lub zdrowiem mieszkańców. Przestrzenie publiczne w naszych
miastach nie mają już dziś znaczenia politycznego, a jedynie
rozrywkowo- komercyjne.
(…)
Dlaczego zanik wspólnoty politycznej miałby być kluczowy dla zrozumienia kryzysu Miasta? Ponieważ brak wspólnoty
politycznej oznacza brak ws z e l k i e j wspólnoty. Jak pisze
Jadwiga Staniszkis – „zbyt duże wycofanie się państwa może
prowadzić nie tylko do «odpaństwowienia», ale i «odspołecznienia»
(bo ludzie zaczynają postrzegać swoją własną «obywatelskość»
jako irrelewantną dla własnych losów)”. Co łączy mieszkańców miasta? Wspólne zakupy w podmiejskim centrum handlowym? To, że wszyscy kiedyś byli w multipleksie? (oczywiście,
że nie wszyscy robią zakupy w centrum handlowym i nie wszyscy
chodzą do kina). Więc co? Potencjalna możliwość, że w kinie czy sklepie się spotkają? To przecież oczywisty absurd. Odbudowa wspólnoty
lokalnej, wspólnoty na poziomie dzielnicy wydawała się pewnym
ratunkiem dla zaniku wspólnoty politycznej miasta jako całości –
jednakże również na tym poziomie wspólnota zanika. Nic już nie
łączy ludzi mieszkających obok siebie. Dlatego m i a s t a s u b i e
k t y w n e to problem przede wszystkim polityczny i społeczny, a
dopiero w następnej kolejności przestrzenny. Reintegracji
przestrzeni miejskiej nie da się więc przeprowadzić narzędziami
urbanistycznymi. Urbanistyka jako taka czy planowanie przestrzenne mają
coraz mniejsze znaczenie właśnie dlatego, że ich rola stała się
czysto regulacyjna, instrumentalna i ekspercka. Nie da
się również ratować miast poprzez doraźne interwencje i programy społeczne –
to wciąż zbyt mało, to półśrodki. Tym, co wydaje się jedynym
skutecznym remedium, byłoby odzyskanie Miasta jako idei politycznej, jako samozarządzającego sobą organizmu. Nie urbanistyka, nie programy społeczne, lecz polityka jest drogą ratunku dla miast.
fragment,
źródło: Krzysztof Nawratek, 'Miasto jako idea polityczna', Kraków 2008
(fragment użyty w zakresie uzasadnionym nauczaniem)
Gratuluję strony! Bardzo brakowało mi tego typu treści po polsku w sieci.
OdpowiedzUsuń