19 wrz 2012

SANFORD KWINTER - KTO SIĘ BOI FORMALIZMU?


Prawdziwy formalizm, jakim go sobie wyobrażamy, krytykowany był prawie tak długo, jak długo dominował (zazwyczaj zasłużenie) w głównym nurcie artystycznych i humanistycznych analiz. Jednak prawdziwe formalizmy to nie te, które sobie wyobrażamy. W rzeczywistości tylko ubogie lub zdegenerowane formalizmy - te jedynie 'formalistyczne' – stały się wyzwaniem dla tak zwanych wyrafinowanych poglądów i bardziej ekumenicznych form analiz. Powiedziałbym, że 'ubogie formalizmy' to po prostu nierozwinięte formalizmy - parodiujące metody analityczne zaczerpnięte ze wspaniałej i autentycznej estetyki, epistemologicznych innowacji modernizmu i awangardowej tradycji, które po prostu zapomniały, że są właśnie tym, czym są. Ich ograniczenie wynika po części także z mylącej nazwy, 'formalizm' jest bardziej niż cokolwiek innego wynikiem niechlujnego pomieszania pojęć 'forma' i 'obiekt'. Problem formy z czasów przedsokratejskich, aż do końcówki XX wieku jest tak naprawdę stałym problemem związanym z mechanizmem formowania się - procesem, w którym odróżnialne wzorce oddzielają się od siebie z mniej zorganizowanego pola. Forma, kiedy widzimy ją z tej perspektywy, wymaga działania, logicznego rozmieszczenia, podczas gdy obiekt jest jedynie tamtego częściowym rysunkiem, określoną wariacją na zawsze w pewien sposób odległy temat. Forma obiektu (albo forma ekspresji) i forma tematu (forma zawartości) podlegają w rzeczywistości ciągłemu dynamicznemu współoddziaływaniu i poddane wspólnie analizie formalnej otwierają pole nieograniczonej komunikacji i przekazu. To, co nazywam prawdziwym formalizmem odnosi się do różnorodnych metod obrazowania tych fundamentalnych zależności i pokazuje jak się one wyrażają w harmonii i w kształtach. Sam pomysł, że rysunek fasady, rzut domu albo intarsja tkanki miejskiej może zawierać w sobie oddziałującą, przekładalną logikę wewnętrznego porządku, że mogą być oddzielone od swojej podstawy materialnej i utrzymywane w znaczącym napięciu z nią, było kiedyś stwierdzeniem powodującym wiele sporów. Moment jego dokładnego ujawnienia się staje się jednym z przełomów nie tylko we współczesnej estetyce, ale także we współczesnej nauce i filozofii.


Układ współczesnego dyskursu jest jednak głęboko mylący. Uznaje on, że oświeceniowa nauka o 'znaczeniach', ideologii lub zaangażowaniu może, i powinna, być wykorzystywana do łagodzenia i ulepszania sterylnego, abstrakcyjnego akademizmu, który ogarnia tylko widoczny (a jednocześnie martwy) model rzeczy, do splatania bladych wiązek szkieletu jego elementów w oszukańczy, cudowny, samospełniający się, ale niezgodny z rzeczywistością sposób widzenia. Taki pogląd może być po części słuszny (jako atak na ubogi formalizm obiektów), jednak tylko w wypadku gdy ten ostatni sam nie był wynikiem wadliwego zrozumienia.

Tak naprawdę nie istnieją i nigdy nie istniały rzeczy takie jak 'znaczenie' czy 'ideologia', zwłaszcza oddzielone od fizyki historii i władzy, fizyki która nieprzypadkowo jest zawsze fizyką form: jest formą idei, formą epoki albo formą narzędzi. Prawdziwy formalizm daje nam możliwość dostępu do obu: praktycznego opisu istnienia w historii (dlaczego ten obiekt, instytucja lub konfiguracja jest tutaj, w tym miejscu, w tym czasie, a nie tam?) i znalezienia alternatywy dla zmęczonej i zakurzonej metafizyki, która schodzi dziś na psy, metafizyki znaczącego.

Formalizm pokazuje przede wszystkim, że forma jest odbiciem i ekspresją wewnętrznych sił. Najlepszy formalizm lokalny (Henri Focillon, Arnold Schoenberg, Michel Foucault, etc.) pokazuje, że te siły są same w sobie zorganizowane i mają własną, przedmaterialną i logiczną formę. Dynamiczna relacja pomiędzy tymi dwoma poziomami formy jest przestrzenią, w której rozwijają się nieokreśloność i historyczność. Rozwinięte lub prawdziwe formalizmy różnią się tylko pod tym względem, że opisują zależności pomiędzy lokalnymi formami lub systemami form. To jest powód, dla którego większość anty-formalistów to prawdziwi, ale ubodzy formaliści; oni widzą tylko skorupę obiektów-form i smutne enklawy obojętnej materii, nigdy nie podlegające dzikiej, bezpośredniej formacji. Najwięksi formaliści, z drugiej strony, zawsze potrafili wniknąć w obiekt, zrozumieć jego zasady lub strukturę i zobaczyć te dwie warstwy razem jako ruchome i otwarte części systemu, podlegające większej lub mniejszej ilości zewnętrznych nacisków. Przejaw formy - to jak się ona ukazuje - jest wynikiem obliczeniowej interakcji pomiędzy wewnętrznymi zasadami i zewnętrznymi (morfogenetycznymi) naciskami, które wynikają z form sąsiadujących. Wewnętrzne (przedmaterialne) zasady zawierają wrodzoną formę, która jest dzisiaj łatwa do zrozumienia i opisywana terminem algorytm. Formalizm algorytmiczny (najbardziej dynamiczny, rozszerzalny rodzaj) był wymysłem Goethe'go i pozostaje podstawą dla rozwiniętego, generatywnego formalizmu (także tego używanego dzisiaj w biologii generatywnej). Goethe przedkładał koncepcję 'typu ogólnego' jako abstraktu ponad inne podstawowe procesy transformacyjne. Może być to źródłem wielu nieporozumień biorąc pod uwagę znaczenie generatywnych lub ‘głęboko strukturalnych’ elementów projektowanych systemów i procesów projektowych.

(…) Ernst Cassirer powiedział kiedyś, że prace Goethego zmieniają punkt widzenia dotyczący natury organicznej z generatywnego na genetyczny. Miał na myśli, że zrywają one z podkreślaniem tego, co stałe na rzecz generatywnej przestrzeni w której procesy ‘stawania się’ mają określone kształty. Formalizm Goethego, tak jak wszystkie interesujące i rygorystyczne formalizmy, odwrócił się od prostego schematyzowania gotowych produktów w stronę aktywnego, ciągle zmieniającego się procesu, który je stworzył. Przy odrobinie szczęścia za dwadzieścia lat będziemy mogli odnieść słowa Cassirera o nauce Goethego do niektórych architektów. Jeżeli się to nie stanie, będzie to winą w większym stopniu jednowymiarowych semiotyków i ideologów propagujących kliszę ‘socjalnych konstrukcji znaczeń’ niż słabych formalistów, którzy trywializują potężną metodę i nieświadomie uwiarygodniają duszne argumenty naszych krytyków.


źródło: Sanford Kwinter, 'Who's Afraid of Formalism?' w: Phylogenesis: FOA's Ark. 
Barcelona: Actar, 2004

tłum. Milena Trzcińska i Łukasz Stępnik 
fragment użyty w zakresie uzasadnionym nauczaniem, kopiowanie tekstu w celach komercyjnych jest zabronione

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz