Prawdziwy formalizm, jakim go sobie
wyobrażamy, krytykowany był prawie tak długo, jak długo
dominował (zazwyczaj zasłużenie) w głównym nurcie artystycznych i humanistycznych analiz. Jednak prawdziwe formalizmy to nie
te, które sobie wyobrażamy. W rzeczywistości tylko ubogie lub
zdegenerowane formalizmy - te jedynie 'formalistyczne' – stały
się wyzwaniem dla tak zwanych wyrafinowanych poglądów i bardziej
ekumenicznych form analiz. Powiedziałbym, że 'ubogie formalizmy' to
po prostu nierozwinięte formalizmy - parodiujące metody
analityczne zaczerpnięte ze wspaniałej i autentycznej estetyki,
epistemologicznych innowacji modernizmu i awangardowej tradycji,
które po prostu zapomniały, że są właśnie tym, czym są. Ich
ograniczenie wynika po części także z mylącej nazwy, 'formalizm'
jest bardziej niż cokolwiek innego wynikiem niechlujnego pomieszania
pojęć 'forma' i 'obiekt'. Problem formy z czasów
przedsokratejskich, aż do końcówki XX wieku jest tak naprawdę
stałym problemem związanym z mechanizmem formowania się -
procesem, w którym odróżnialne wzorce oddzielają się od
siebie z mniej zorganizowanego pola. Forma, kiedy widzimy ją z tej
perspektywy, wymaga działania, logicznego rozmieszczenia,
podczas gdy obiekt jest jedynie tamtego częściowym rysunkiem,
określoną wariacją na zawsze w pewien sposób odległy temat.
Forma obiektu (albo forma ekspresji) i forma tematu (forma
zawartości) podlegają w rzeczywistości ciągłemu dynamicznemu
współoddziaływaniu i poddane wspólnie analizie formalnej
otwierają pole nieograniczonej komunikacji i przekazu. To, co
nazywam prawdziwym formalizmem odnosi się do różnorodnych metod
obrazowania tych fundamentalnych zależności i pokazuje jak się one wyrażają w harmonii i w kształtach. Sam pomysł, że rysunek fasady,
rzut domu albo intarsja tkanki miejskiej może zawierać w sobie oddziałującą, przekładalną logikę wewnętrznego porządku, że
mogą być oddzielone od swojej podstawy materialnej i utrzymywane w
znaczącym napięciu z nią, było kiedyś stwierdzeniem powodującym
wiele sporów. Moment jego dokładnego ujawnienia się staje się
jednym z przełomów nie tylko we współczesnej estetyce, ale także
we współczesnej nauce i filozofii.
Układ współczesnego dyskursu jest
jednak głęboko mylący. Uznaje on, że oświeceniowa nauka o
'znaczeniach', ideologii lub zaangażowaniu może, i powinna, być
wykorzystywana do łagodzenia i ulepszania sterylnego, abstrakcyjnego
akademizmu, który ogarnia tylko widoczny (a jednocześnie martwy)
model rzeczy, do splatania bladych wiązek szkieletu jego elementów
w oszukańczy, cudowny, samospełniający się, ale niezgodny z
rzeczywistością sposób widzenia. Taki pogląd może być po części
słuszny (jako atak na ubogi formalizm obiektów), jednak tylko w wypadku gdy ten
ostatni sam nie był wynikiem wadliwego zrozumienia.
Tak naprawdę nie istnieją i nigdy nie
istniały rzeczy takie jak 'znaczenie' czy 'ideologia', zwłaszcza
oddzielone od fizyki historii i władzy, fizyki która
nieprzypadkowo jest zawsze fizyką form: jest formą idei,
formą epoki albo formą narzędzi. Prawdziwy formalizm daje nam
możliwość dostępu do obu: praktycznego opisu istnienia w historii
(dlaczego ten obiekt, instytucja lub konfiguracja jest tutaj, w tym
miejscu, w tym czasie, a nie tam?) i znalezienia alternatywy dla zmęczonej i
zakurzonej metafizyki, która schodzi dziś na psy, metafizyki znaczącego.
Formalizm pokazuje przede wszystkim, że
forma jest odbiciem i ekspresją wewnętrznych sił. Najlepszy
formalizm lokalny (Henri Focillon, Arnold Schoenberg, Michel
Foucault, etc.) pokazuje, że te siły są same w sobie
zorganizowane i mają własną, przedmaterialną i logiczną formę.
Dynamiczna relacja pomiędzy tymi dwoma poziomami formy jest
przestrzenią, w której rozwijają się nieokreśloność i
historyczność. Rozwinięte lub prawdziwe formalizmy różnią się
tylko pod tym względem, że opisują zależności pomiędzy
lokalnymi formami lub systemami form. To jest powód, dla którego
większość anty-formalistów to prawdziwi, ale ubodzy formaliści;
oni widzą tylko skorupę obiektów-form i smutne enklawy obojętnej
materii, nigdy nie podlegające dzikiej, bezpośredniej formacji.
Najwięksi formaliści, z drugiej strony, zawsze potrafili wniknąć
w obiekt, zrozumieć jego zasady lub strukturę i zobaczyć te dwie
warstwy razem jako ruchome i otwarte części systemu, podlegające
większej lub mniejszej ilości zewnętrznych nacisków. Przejaw
formy - to jak się ona ukazuje - jest wynikiem obliczeniowej
interakcji pomiędzy wewnętrznymi zasadami i zewnętrznymi
(morfogenetycznymi) naciskami, które wynikają z form sąsiadujących.
Wewnętrzne (przedmaterialne) zasady zawierają wrodzoną formę,
która jest dzisiaj łatwa do zrozumienia i opisywana terminem algorytm.
Formalizm algorytmiczny (najbardziej dynamiczny, rozszerzalny
rodzaj) był wymysłem Goethe'go i pozostaje podstawą dla
rozwiniętego, generatywnego formalizmu (także tego używanego
dzisiaj w biologii generatywnej). Goethe przedkładał koncepcję
'typu ogólnego' jako abstraktu ponad inne podstawowe procesy
transformacyjne. Może być to źródłem wielu nieporozumień biorąc
pod uwagę znaczenie generatywnych lub ‘głęboko strukturalnych’
elementów projektowanych systemów i procesów projektowych.
(…) Ernst Cassirer powiedział kiedyś, że
prace Goethego zmieniają punkt widzenia dotyczący natury
organicznej z generatywnego na genetyczny. Miał na myśli, że
zrywają one z podkreślaniem tego, co stałe na rzecz generatywnej
przestrzeni w której procesy ‘stawania się’ mają określone
kształty. Formalizm Goethego, tak jak wszystkie interesujące i
rygorystyczne formalizmy, odwrócił się od prostego schematyzowania
gotowych produktów w stronę aktywnego, ciągle zmieniającego się
procesu, który je stworzył. Przy odrobinie szczęścia za
dwadzieścia lat będziemy mogli odnieść słowa Cassirera o nauce
Goethego do niektórych architektów. Jeżeli się to nie stanie,
będzie to winą w większym stopniu jednowymiarowych semiotyków i
ideologów propagujących kliszę ‘socjalnych konstrukcji znaczeń’
niż słabych formalistów, którzy trywializują potężną metodę
i nieświadomie uwiarygodniają duszne argumenty naszych krytyków.
źródło: Sanford Kwinter, 'Who's Afraid of Formalism?' w: Phylogenesis: FOA's Ark.
Barcelona: Actar, 2004
tłum. Milena Trzcińska i Łukasz Stępnik
fragment użyty w zakresie uzasadnionym nauczaniem, kopiowanie tekstu w celach komercyjnych jest zabronione
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz